Magiczny Lublin

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Spontanicznie. W piątek decyzja i rezerwacja hotelu, w sobotę z rana pakowanie i wyjazd. Kierunek Lublin – dlaczego akurat tam? Po pierwsze jest w zasięgu dwóch godzin jazdy autem, a to optymalny czas na podróżowanie z Młodą, po drugie trochę go zignorowaliśmy podczas pierwszej wizyty kilka lat temu, ale to był początek naszej znajomości i generalnie wtedy niewiele poza sobą widzieliśmy. Po trzecie, i najważniejsze, magiczny i przyciągający Carnaval Sztukmistrzów.

Bo tu dużo pisać, Lublin wraz ze swymi zabytkami nas zachwycił, a uliczni artyści, kuglarze, którzy zjechali tu z całego świata, oczarowali swoimi umiejętnościami. Wszystko to pozostawiło duży niedosyt i już wstępnie w planach mamy, że w przyszłym roku znów się tu pojawimy. Pewnie nadal wiele wieczornych atrakcji pozostanie poza naszym zasięgiem, ale i tak warto się tu zjawić – te dwa dni zupełnie wystarczyły by zapomnieć o trudach minionego tygodnia, i naładować akumulatory na następny.

Pod zdjęciami znajdziecie namiary na kilka miejsc, które uprzyjemniły nam pobyt, a teraz zapraszam do obejrzenia fotorelacji. 🙂

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A teraz obiecane informacje praktyczne – przez te dwa dni gościł nas Hotel Ilan, który mieści się w budynku po dawnej presitiżowej szkole rabinicznej, historycznym gmachu Jeszywas Chachmej . Przemiła obsługa, bardzo dobry stosunek ceny do jakości, poza łóżeczkiem dla malucha czekała na nas w pokoju jeszcze wanienka i nocniczek (a do tej pory tak się nie zdarzało). W hotelowej restauracji The Olive można spróbować dań kuchni żydowskiej (było pysznie i wcale nie dużo drożej niż na mieście!). Cały czas mam wątpliwości, czy wypadało przynosić Ewie do zabawy podczas posiłków świnkę, ale nikt nam nie zwrócił uwagi;). W podziemiach budynku czeka na Was sauna oraz siłownia.

Kolejnym odkryciem była restauracja Kardamon. Obsługa przemile nas potraktowała, mimo iż nie do końca tam pasowaliśmy, z notorycznie zwracającym na siebie uwagę dzieckiem, w strojach podróżnych i “dopieszczeni” pogodą – a na zewnątrz było 35 stopni. Panie dokładały wszelkich starań żebyśmy mogli spokojnie z mężem zjeść, a wierzcie mi było czym się rozkoszować, no i jeszcze ta zbawienna klimatyzacjia! Ewka dawała czadu, ale wspólnymi siłami udało się ją jakoś okiełznać. Zainteresowanych odsyłam na ul. Krakowskie Przedmieście 41 🙂 Warto!

Niestety było też jedno wielkie rozczarowanie – Ceska Pivnica, jakość potraw pozostawiała dużo do życzenia, a pani z obsługi na pytanie czy mają krzesełko dla dziecka odpowiedziała “nie sądzę”. Krzesełko znalazłam w drodze do toalety. Szkoda, i wierzyć się nie chce, że można spaprać vypražany syr. 🙁