Wyprawka Mikołaja

adult-18604_1920

Wydawać by się mogło, że skoro mam półtoraroczną córkę, to w zasadzie poza częściową zmianą garderoby nie czekają mnie żadne wyprawkowe zakupy. I może by tak było gdyby nie fakt, że po pierwsze jestem gadżeciarą i koniecznie musiałam wypróbować parę rzeczy, a po drugie całką sporą część wyprawki Ewy mieliśmy pożyczoną. Nawet z tymi nieszczęsnymi ciuchami trzeba było zmienić podejście, bo Młoda rodziła się na sam początek lata, a teraz urodził nam się zimowy chłopczyk, i chcąc nie chcąc, trzeba było wziąć pod uwagę trochę cieplejszą odzież. Od razu uprzedzam, że tematu ubranek dziś (prawie) nie poruszam i zostawiam sobie to na inną okazję.

Tak więc w domu pojawiło się kilka nowości, część z nich pewnie Wam już przemknęło podczas serii postów wyprawkowych (tak na szybko je przypomnę: pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piąty). Częścią niektórych rozwiązań sama się zaskoczyłam – kupowanie czegoś “na szybko” nie leży w mojej naturze.  Bo bywało i tak, że nad niektórymi rzeczami główkowałam bardzo długo, ostatecznie nie decydując się na zakup, bo z czasem się okazywało, że ich brak mi wcale nie doskwierał. Oczywiście w zestawienie wplotłam także akcesoria używane przez nas przy starszym dziecku, bo chcąc nie chcąc Mikołaj odziedziczył kilka rzeczy po siostrze. Po tym wstępie, chyba możemy już przejść do konkretów.

Kąpiel i pielęgnacja

kąpiel

Kto pamięta mój wanienkowy dylemat? Mam zaszczyt przedstawić zwycięzcę – wanienkę od firmy Shnuggle (1). Jeszcze w grudniu nie była dostępna w Polsce. Przyjaciółka kupiła mi ją w UK i wysłała do PL, więc mam podejrzenia, że może to być jedyny taki egzemplarz w kraju! Sprawdza się świetnie, nie zajmuje wiele miejsca, bardzo wygodnie się kąpie dziecko. Na pewno jeszcze o niej przeczytacie! Co do ręczników tym razem wybór padł na markę Motherhood (2). Mają nietypowy owalny kształt i naszyte aplikacje – młodemu wybraliśmy “wąsate wersje”. Wybrałam większy rozmiar przedszkolaka, zakładając, że posłużą na dłużej, i że dziecku to nie robi różnicy. Zdecydowałam się także na komplet myjek/ręczniczków od BabyOno (5). Ręczniki świetnie się sprawdzają przy szybkim podmywaniu w sytuacjach awaryjnych. Co do kosmetyków ponownie wybrałam markę Emolium (7) – ładnych kilka lat temu testowałam je na sobie, i byłam bardzo zadowolona z efektu nawilżenia skóry. Dwójce swoich dzieci postanowiłam zaserwować więc to samo. Chmurkowy przewijak firmy Farg & Form(4) dołączył do nas całkiem niedawno, i wylądował na komodzie. Tu kierowałam się głównie wyglądem, ale cenię sobie możliwość zdjęcia i wyprania pokrowca. Wszelkie pielęgnacyjne akcesoria chowam do organizera od Beaba. Uwielbiam system małych kieszonek/ przedziałek, w których mogę sobie posegregować wszystkie duperelki. Np. takie cążki do paznokci – całkiem wygodne są te od Tommee Teppee. W moim organizerze znajdziecie także pieluszki – na początek wybierałam te od Pampers ze wskaźnikiem wilgotności (9). W przypadku Ewy zdaliśmy się na opinię znajomych, ale teraz był to już bardziej świadomy wybór. Inne pieluszki z którymi miałam styczność są dużo bardziej sztywne i mniej rozciągliwe, te wydają się wystarczająco delikatne dla noworodka. Moimi ulubionymi chusteczkami są Pampers Sensitive (8) – spełniają moje wymogi odnośnie miękkości, oraz wilgotności. Nie drą się przy  użytkowaniu, i są dosyć grube i mięsiste. Od półtora roku hobbistycznie poluję na ich promocje ;). Na kolażu brakuje jeszcze maści pośladkowej – moja ulubiona to ta wykonywana aptecznie, niestety bez recepty pediatry wychodzi bardzo drogo. Na szybkie mycie pupy pod kranem używam pianki Atoperal Baby.

Spanko

spanie

Tym razem zdecydowałam się na dostawkę dla dziecka Next 2 Me firmy Chicco, kolor emerald (1). Przekonało mnie w niej to, że może być używana jako samodzielne łóżeczko albo właśnie dostawka do łózka rodziców. Ponadto jest lekka i wyposażona w kółeczka ułatwiające transport. Składa się na płasko i bez problemu mogę ją zabrać na weekendowy wyjazd. Zaopatrzyłam się na Allegro w 3 prześcieradełka z gumką w wymiarze 90×40, pod które wkładam dodatkowo jeszcze podkłady. Pierwsze kilka tygodni ubierałam Mikołaja na noc w Woombie (4) – to taki otulacz z suwakiem, który się nie luzuje, szybko zakłada, i ma na celu symulować dotychczas znane dziecku ciasne warunki z maminego brzucha. Niestety odpuściłam, i teraz już mu się w nim nie za bardzo podoba. Jednak jeszcze trochę z nim powalczę, bo jeżeli ma to przysłużyć się mojemu wysypianiu, to czemu nie. Na pewno przeczytacie za jakiś czas pełne sprawozdanie. Whisbeara (5) Mikołaj odziedziczył po siostrze, wymieniliśmy tylko serduszko na takie z Crysensorem, które włącza się pod wpływem dźwięku. Szumiący miś znów się sprawdza, wycisza syna i pozwala samodzielnie mu usnąć, albo ponownie zasnąć. Smoczki (3) to bardzo ciekawe zagadnienie, szczególnie jak się jest dentystą i wyprali Ci na studiach mózg. Gdy zostajesz rodzicem rzeczywistość weryfikuje twoją wiedzę. Nauczona doświadczeniem z Ewą przygotowałam Młodemu kilka propozycji – najbardziej podpasowały mu smoczki od Lovi (starsza też je preferowała). W tekstyliach zaś pojawiły się u nas dwa nowe kocyki. Ten ze zwierzątkami (7) od Maylily jest bardzo duży i gruby, posłuży na pewno nam bardzo długo. Koc z króliczkiem od LaMillou (6) w rozmiarze dla niemowlaka – tu miałam wątpliwości co do gabarytów, czy nie warto w coś większego zainwestować. Ale właśnie ten mały kocyk świetnie się sprawdza w leżaczku, przy podróżowaniu w foteliku czy w gondoli. Pokusiłam się jeszcze o zakup rożka, wybrałam ten od Color Stories, do kompletu z dzianinowym granatowym kocykiem. Początkowo w szpitalu używałam Woombie i rożka. W domu zrezygnowałam z tego drugiego na rzecz kocyka. Po pewnym czasie podmieniłam otulacz na rożek, i Mikołajowi ta zmiana tak podpasowała, że nie było już odwrotu (jak pisałam wcześniej mam nad tym zamiar jeszcze popracować). Obecnie Mikołaj wyrósł już z rożka, i służy nam on jako kołderka lub mata, ale nadal nie jestem przekonana czy jest to obowiązkowy wyprawkowy zakup, bo u Ewy obyło się bez, i myślę, że tu też by dało radę. Ostatnim elementem nocnej wyprawki miała być lampka, ale do tej pory jej jeszcze nie kupiłam. Przy karmieniu wspierają nas lampki z Biedronki, w oryginale znane jako Cotton Ball Lights (8). Sprawdzają się całkiem nieźle i robią niesamowity nastrój!

Karmienie

jedzenie

Zakładając, że znów uda mi się karmić wyłącznie piersią zaopatrzyłam się w poduchę, a nawet w dwie. Pierwszą mam jeszcze po Ewie (Kura Babci Dany od La Millou), a druga służyła mi jeszcze w ciąży jako wsparcie w spaniu na lewym boku. To model Rosetta Mama od Maylily(1).  Mówiąc szczerze, nie lubię karmić bez poduszki. Kombinuję wtedy z pozycją krzywiąc kręgosłup, a od podtrzymywania dziecka bolą mnie ręce. Te dwie poduszki, których nazmiennie używam, bardzo ułatwiają mi karmienie, są milutkie w dotyku i po prostu ładne. Kiedy przestanę ich używać  w wiadomym celu, posłużą jeszcze jako elementy dekoracyjne. Przy karmieniu, odbijaniu, ulewaniu, zabezpieczaniu łóżeczek/leżaczków przydają się pieluszki tetrowe (3) Mikołaj odziedziczył po siostrze te, które nie były ekstremalnie uwalone marchewką i udało się je doprać. Ale tempo brudzenia ma na tyle duże, że będę musiała wkrótce coś dokupić bo nie wyrabiam z praniem. Dla karmiącej mamy poza bielizną obowiązkowym zakupem są wkładki laktacyjne. Poza jednorazowymi tym razem zaopatrzyłam się jeszcze wielorazówki od Close (2). Są bardzo przyjemne w użytkowaniu, ich wadą jest to, że jedno opakowanie starcza na bardzo krótko, a białe pranie robi się stosunkowo rzadko. Trzeba się zaopatrzyć po prostu w więcej, albo prać z kolorami. Odnośnie wkładek laktacyjnych za jakiś czas na pewno coś jeszcze napiszę, bo mam wobec nich pewien plan! Jako kobieta ceniąca sobie wygodę, i wolność, jeszcze za czasów karmienia Ewy zaopatrzyłam się w laktator elektryczny Avent Natural od Philips (5) oraz zestaw butelek tej samej firmy (4). Dzięki temu mogę wyjść na parę godzin bez dziecka, podać mu moje mleko w warunkach niesprzyjających karmieniu piersią, czy napić się lampki wina do kolacji. W przypadku Ewy najbardziej takie rozwiązanie się sprawdzało gdy wychodziłam popołudniami do pracy. Mikołaj naukę picia z butelki rozpoczyna na dniach, mam nadzieję, że bez problemu opanuje tę sztukę. Przy myciu całego tego sprzętu przyda się szczotka do butelek (7). Do sterylizacji polecam woreczki do mikrofalowki – np. te od Baby Ono (6).

Spacer

spacer

Na samo wspomnienie pierwszych spacerów z Ewą i wracania biegiem do domu na sygnale włos mi się na karku jeży. A jak to będzie z dwójką dzieciaków? Na całe szczęście Mikołaj jest bardzo pogodny i niewymagający. Podwójny wózek w zasadzie wybrałam, zanim zaszłam jeszcze w ciążę. Dla pewności sporządziłam porównanie dostępnych na rynku podwójnych wózków dla dzieci rok po roku, i jak tylko znalazłam atrakcyjną ofertę to kupiliśmy używany Bugaboo Donkey w wersji Duo (1). Do środka, do gondoli dwa prześcieradełka od Pink No More (6) – czekają na cieplejsze dni. Za to na zimowe chłody wybrałam mieszczący się do dosyć małej gondoli śpiworek (3) od La Millou w rozmiarze S (upolowałam używany w idealnym stanie i w bardzo dobrej cenie na OLX). Dla Mikołaja przygotowałam też dwa kombinezony: na pierwsze dni malutki, tekstylny w rozmiarze 56. Spokojnie mogłam go sobie odpuścić, bo ze względu na szybki wzrost dziecka szybko zamieniliśmy go na kombinezon Skier Anise firmy Lodger (2) . Ten nadal jest za duży (najmniejszy rozmiar 3-6 miesięcy), szczególnie w rękawkach, ale nikomu to nie przeszkadza i myślę, że spokojnie mógłby posłużyć nam od pierwszego wyjścia. Sprawdza się rewelacyjnie, na pewno dorobi się recenzji. Fotelik samochodowy Młody odziedziczył po siostrze – użytkujemy popularny model Maxi Cosi Cabrio Fix z bazą FamilyFix. Na sam koniec torby, które mają pomieścić cały niezbędny podczas wyjścia szpej. Używam dwóch na zmianę – torba Duo French Stripe od Skip Hop (5) oraz Samui Jewel od PacaPod (4). Bez problemu mieszczą rzeczy moich maluchów, pod warunkiem, że nie wychodzimy na dłużej niż dzień. Uwaga techniczna, która wyszła u nas całkiem niedawno. Wybierając kolor i model, uwzględnijcie też, że czasem Wasz facet będzie chodził z tą torebką. Albo kupcie mu specjalnie jakiś męski model  – swoją drogą, czy ktoś wypuścił już torby dla ojców?

Leżakowanie

leżaczki

Leżaczek – bujaczek 3w1 od Tiny Love (1) to mój wybór dla Ewy. Rozkłada się na płasko, tworząc taką małą gondolę do spania. Wibruje, gra, świeci… ale jakoś w międzyczasie przestał mnie zachwycać i zakochałam się w kultowym BabyBjorn (2). Nie zgadniecie! Całkiem przypadkiem Mikołaj dostał go w prezencie 😛 Po paru tygodniach się okazało, że oba używamy jednakowo często. Tiny Love wrócił do łask i służy nam bardziej jako przenośna kołyska. Natomiast w BabyBjorn Mikołaj odpoczywa od strasznie wyczerpującego spania, karmienia i noszenia w chuście. Polecam oba. Różnią się od siebie diametralnie, mimo że mają taką samą funkcję. A o wadach i zaletach każdego też wkrótce tu przeczytacie. Na szczęście nie muszę wybierać, więc nie podam Wam, który mógłby być tym jedynym.

Częściowo udało się spełnić moje wyprawkowe marzenia, choć musiałam też ustąpić ograniczeniom budżetowym. Z kilku rzeczy jestem bardzo zadowolona, tym bardziej, że udało mi się je upolować w promocji, lub odkupić używane. Uważam też, że planowanie zakupów dla dziecka warto rozpocząć wcześniej. Po pierwsze wydatki można rozłożyć w czasie, a po drugie na spokojne zbadać rynek, i poszukać używki albo promocji. Jak do tej pory nie żałuję ani jednej wydanej złotówki. Przepraszam Was także, że posiłkuję się zdjęciami producentów, ale w obecnej sytuacji wykonywanie “sesji” (nie wiem, czy jako całkowity fotoamator powinnam używać tego słowa) wymaga ode mnie niemałej gimnastyki. A ponieważ będę Wam pewnie w niedługim czasie prezentować kącik noworodka jaki powstał w naszej sypialni, i część z tych rzeczy się w nim pojawi, zdecydowałam się odpuścić i przełożyć to na potem. W razie jakichkolwiek pytań służę pomocą!