Śmierdząca sprawa…
28 czerwca 2015
Wraz z pierwszą podaną łyżeczką marcheweczki pożegnaj się z musztardową, bezwonną kupką. Witamy w świecie prawdziwych doznań wzrokowo-zapachowych! Kiedyś ten moment musiał nastąpić, wreszcie zaczniesz systematycznie wynosić śmieci, i rozważysz wyprowadzkę malucha z całym przewijakowym osprzętem do osobnego pokoju. Albo… poszukasz magicznego sposobu, który odroczy obie te kwestie. Czegoś co będzie ładne i sprawi, że zniknie pielucha i zapach po jej zawartości. U nas takim rozwiązaniem miał być kosz Captiva firmy Angelcare.
Obsługa kosza:
Kosz na pieluszki składa się z dwóch części połączonych zawiasem – jedna z nich jest podstawą, natomiast w drugiej znajduje się pokrywa. Po jej podniesieniu naszym oczom ukazuje się miejsce, w które należy włożyć śmierdzący pakuneczek – to wymienialny wkład z workiem oraz umieszczona pod spodem odsuwana klapka.
Aby pozbyć się pieluchy przepychamy ja w dół – klapka się odsuwa a potem sama wraca na swoje miejsce dzięki dwóm sprężynom zamontowanym od spodu. Mechanizm działa prosto, całą operację da się wykonać z dzieckiem na ręku, niestety nie jest to idealne rozwiązanie, ponieważ na rynku znajdziecie kosze, które obsługujecie bez rąk (na dole kosza jest pedał), a także takie w których nie musicie się siłować z dolną klapką, ponieważ po zamknięciu kosza, pieluszka w jakiś sposób sama znika.
Gdy nasza pociecha wyprodukuje już pełen worek pieluch, trzeba się będzie go jakoś pozbyć-najłatwiej zadanie zepchnąć na współmałżonka. Czasem jednak takowy przebywa np. w delegacji i trzeba samodzielnie stawić czoło problemowi. Dzięki guzikowi umieszczonemu mniej więcej w połowie kosza dostajemy się do worka. Tuż przy zawiasie znajduje się nożyk, który odetnie zużytą część, a dalej jest już z górki – wystarczy zawiązać supeł na worku i można dalej ładować pieluchy. Teraz poszukaj kogoś, kto pójdzie wyrzucić śmieci i nie zapomnij dorzucić mu kupki z kartonami po pizzy, która zalega od tygodnia w kuchni.
Istnieje też drugi gorszy scenariusz: kończy się wkład z workiem! Po kilku godzinach poszukiwań znajdujesz nowy i zabierasz się do dzieła, a że jesteś specjalistką w tej kwestii, to zajmuje Ci to mniej niż minutę. Otwierasz nowy wkład i pakujesz go w jedyne możliwe pasujące miejsce. Potem wyciągasz ze środka ok 30 cm nowego worka, na jego końcu zawiązujesz supeł i tak przygotowaną folię przeciągasz pod klapką do środka.
Wiadomo, najgorszy jest pierwszy raz, ale oba procesy – zarówno pozbywania się worka jak i wymiany wkładu – są dziecinnie proste. Niestety, nie są doskonałe. Pomimo kilku miesięcy użytkowania, nadal ciężko mi wyczuć moment kiedy trzeba zmienić worek – nie liczę przecież ile już pampersów zapakowałam do środka, albo kiedy ostatnio ktoś był wyrzucić śmieci. Czasem o przepełnionym worku świadczy dopiero opór stawiany przez klapkę do wrzucania.
Koszty:
Sam kosz nie należy do najdroższych – w zestawie dostaniecie na zachętę pierwszy wkład z workiem. Przykładowo, obecnie w ofercie sklepu nashka.pl, możecie go nabyć za 54,90.
Kosz traci trochę na atrakcyjności, kiedy trzeba zaopatrzyć się w zapas wkładów. Za pojedynczy zapłacie około 30 złotych, natomiast gdy kupicie ich ok. dziesięciu, cena może spaść nawet do 25 złotych za sztukę (i macie problem z głowy prawie na rok!). Z moich obserwacji wynika, że jeden wkład starcza na około 4 tygodnie. Z prostego rachunku wychodzi, że za dzień użytkowania takiego kosza wychodzi mniej niż złotówkę. Przy zużyciu ok. 6 pieluch dziennie, do każdej dopłacamy około 15 groszy – dramatu nie ma.
Producent podaje, że pojemność jednego wkładu to 128 pieluszek rozmiaru 2. Wg tych danych koszt wyrzucenia jednej pieluchy to ok. 20 groszy. Dla porównania: wyrzucenie 1 pieluszki do kosza firmy Korbell to koszt poniżej 10 groszy, natomiast w przypadku marki Tommee Tippee to ok. 44 groszy (źródło: mamygadżety.pl) Tak więc Angelcare znajduje się po środku stawki, jeżeli chodzi o koszty eksploatacji.
A co z zapachami?
Przejdźmy jednak do sedna. Czy Captiva radzi sobie z zatrzymaniem zapachu? Generalnie tak. Jeżeli jeszcze pamiętasz o zamykaniu pokrywy, to z kosza nie wydobywa się nieprzyjemny zapach, a w sypialni ciężko wyczuć efekty uboczne obecności dziecka. Są jednak dwa newralgiczne momenty kiedy do Twojego nosa dotrze nieprzyjemny zapach. Pierwszy kiedy wyrzucasz starą pieluszkę i odsuwasz klapkę, drugi gdy wymieniasz worek. Wtedy, nie ma przeproś, szczególnie gdy worek jest już pełny, poczujesz… małe rozczarowanie.
Podsumowanie:
Po pół roku użytkowania kosza na pieluszki nie żałuję zakupu. Wygląda estetycznie, nie muszę latać z pieluchą do kuchni, przewijanie odbywa się w jednym miejscu, nie rozciągam tego procesu na całe mieszkanie. Captiva w porównaniu z podobnymi koszami na zużyte pieluchy cenowo wypada całkiem atrakcyjnie. Nie jest to jednak ideał, ale szybko wybacza się mu małe niedociągnięcia. Oczywiście nie jest to zakup obowiązkowy, ale warty rozważenia: jeżeli macie problem z mobilizacją do codziennego wyrzucania śmieci i chcecie w zgodzie dzielić sypialnie z najmłodszym członkiem rodziny.