Mercedes w rodzinie pancerników, czyli Armadillo Flip XT
19 grudnia 2015
Jak większość Was pewnie wie, spacerówką której używamy na co dzień, i jest już z nami od marca (to na prawdę długo!) jest wózek Mamas&Papas Armadillo w słonecznym kolorze Lemon Drop. Z ciekawością przyglądam się więc coraz to nowszym członkom tej wózkowej rodziny, które pojawiają się na rynku. Porównuję w czym są lepsze od mojego egzemplarza, co nowego wprowadził producent, i oceniam jako użytkowniczka czy to faktycznie potrzebne, czy nie. Ale to tylko teoria! Gdy więc przyszło mi przetestować najnowszy model Armadillo Flip XT od razu się ucieszyłam, że wreszcie będę miała okazję przekonać się na żywo, co i jak, i to od razu na najbardziej reprezentatywnym przedstawicielu.
Na początku Wam się do czegoś przyznam… nie wiem czy to efekt ciąży, czy świątecznego zamieszania, ale nie pomierzyłam wózka przed odesłaniem. Tak więc wszystkie wymiary, które dziś tu podam pochodzą ze strony polskiego dystrybutora. Kurier zabrał pudło, a ja patrząc jak odjeżdża uświadomiłam sobie, że nie zmierzyłam średnicy kół… a w zasadzie to nie zmierzyłam niczego! Z pomocą na szczęście przyszli pracownicy firmy 4 KIDS, dzięki której wózek w ogóle do nas trafił. Tak więc chciałam im też podziękować, zanim przejdę do opisu.
Armadillo Flip XT występuje obecnie w 6 wersjach kolorystycznych (*edycja limitowana), do nas trafił najpiękniejszy Teal Tide. Tę spacerówkę spośród reszty “rodzinki” wyróżnia bardzo długa budka, możliwość montażu siedziska w dwóch pozycjach oraz sztywnej gondoli – co w sumie jest tak na prawdę połączeniem mocnych stron dwóch jego poprzedników Flipa i XT (hmmmm, ciekawe skąd ta nazwa?!? 😛 ) To najbogatszy model spośród wszystkich “pancerników”, a zarazem najdroższy. Z wersję spacerową trzeba zapłacić 2300 a z gondolą o 1000 zł więcej, zaliczam go więc do drogich. Czy warto wydać tyle na wózek?
To co zdecydowanie się rzuca się w oczy to jakość materiałów wózka – począwszy od grubej, dwuwarstwowej budki, poprzez rączkę z ekoskóry, kończąc na srebrnej, anodowanej ramie. Trzeba przyznać, że prezentuje się to bardzo elegancko, przy czym sam wygląd wózka jest dosyć klasyczny. W prostocie tej konstrukcji jest piękno, i to chyba mnie najbardziej urzeka we wszystkich Armadillo – po prostu nie są przekombinowane.
Zacznijmy więc od kółek – piankowych, dużych i bieżnikowanych. Przednie o średnicy 17 cm z możliwością blokady do jazdy na wprost. Tylne 23 cm, amortyzowanete – to na nie działa hamulec, który umiejscowiony przy prawym kole. I tak do działania hamulca nie mam zastrzeżeń, tak niestety kółeczka… nadal irytująco terkoczą! Choć ja się już przyzwyczaiłam, to na pewno początkowo mogą każdego denerwować (prędzej czy później Ci przejdzie). Są za to wystarcająco zwrotne i świetnie sobie radzą w wąskich sklepowych alejkach. Na większych wybojach trzeba przyłożyć trochę więcej siły, ale umówmy się, nie jest to wehikuł do jazdy w terenie, tylko typowy mieszczuch. Wygodnie prowadzi się go jedną ręką, wpycha przy zablokowanych przednich kolach na nieudolne podjazdy na schodach, a jak nie ma podjazdu to i da radę go wciągnąć tyłem. Niestety nadal nie rozwiązano aspektu z trudnym podbijaniem, trzeba przyłożyć do tego trochę siły, mimo amortyzacji na tylnych kołach.
Pomiędzy kołami znajduje się olbrzymi, niemalże 24 litrowy kosz (to prawie tyle co 5 baniaków po 5 litrowej wodzie!!) To właśnie on Was najbardziej interesował gdy wrzucałam zdjęcia na Instagram. No co ja Wam mogę więcej powiedzieć? Jest faktycznie ogromny! Największy z jakim miałam do tej pory do czynienia. Kolejne dwa plusy zgarnia za głębokość oraz wygodny dostęp z każdej strony. Fajnie też, że na ściance od tyłu doszyta jest dodatkowa kieszonka na drobiazgi. Nie ma się tu czego czepić.
Do gustu przypadła mi również regulowana teleskopowo rączka. Obszyta jest przyjemną w dotyku eko-skórą. Regulacja od 101 do 105 cm (klipsy po bokach). Po środku umieszczony jest mechanizm do składania wózka oraz tasiemka do założenia na nadgarstek (coby wózek z dzieckiem nam nie uciekł ;).
Lubię Armadillo za jego kompaktowość – wózek da się złożyć do małych rozmiarów, i to dosłownie jedną ręką. Nie ma także różnicy czy siedzisko jest zamontowane przodem czy tyłem do kierunku jazdy. Po złożeniu zaskakuje blokada. Jej ściągnięcie i rozłożenie wózka wymaga niestety wspólpracy dwóch kończyn górnych. Złożony wózek da się postawić pionowo – pod warunkiem, że rączka wózka jest maksymalnie wyciągnięta. Wymiary wózka przed złożeniem: 105x57x90cm. Po złożeniu: 26x57x76 – nie jest to najmniej, ale przy pełnym bagażniku wózek optymalnie mieści się między przednim a tylnym siedzeniem auta.
Zmiana kierunku usadzenia siedziska jest bardzo prosta, ale z pewnością nie zrobicie tego z dzieckiem w wózku. Po obu stronach siedziska znajdziecie żółte suwaki, które jednocześnie należy przesunąć, żeby wyciągnąć środek. Chyba się stęskniłam za oglądaniem córki podczas jazdy, bo zdecydowaną większość naszych wypraw Armadillo Flip XT spędziłyśmy na “rozmowach” i patrzeniu sobie w oczy 😉
Przez to, że siedzisko można wymontowywać, traci ono kosztem całego mechanizmu 5 centymetrów na szerokości w stosunku do klasycznego Armadillo. To tylko wygląda tak w teorii, bo w praktyce po bokach nic go nie ogranicza i przy porównaniu obu wózków (które na pewno Wam kiedyś przedstawię) po prostu jest większe. Specyfikacja techniczna potwierdza, że oparcie jest na pewno dłuższe (54cm!). Jak większość wózków, Armadillo Flip XT ma “nośność” 15 kg, i spokojnie nawet 4-latek w nim się zmieści.
Pochylenia oparcia jest 3 stopniowe – regulowane żółtym klipsem umieszczonym na tyle oparcia. Mechanizm działa lekko, pion nie pozostawia nic do życzenia, a rozłożenie na płasko daje długą na 104 cm(!) powierzchnię do spania.
Pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa posiadają 3-stopniową regulację wysokości części naramiennej, oczywiście każdy pasek można wydłużyć/skrócić wedle potrzeb. Można ich także używać jako pasów 3-punktowych. Z tego co zauważyłam wiele osób ma problem z ich zapinaniem, mi to jednak nigdy nie przysparzało trudności. Mogę się tylko doczepić, że szary plastik wykorzystany do produkcji klamry w AFXT wygląda jakościowo dużo gorzej niż ten z mojego Armadillo. Na części naramiennej grube i mięciutkie ochraniacze.
Integralną częścią siedziska jest podnóżek z możliwością regulacji wysokości. Dla starszaków nad przednimi kółkami zaprojektowano podpórkę na nóżki.
No i najlepsze na koniec – olbrzymia budka w rozmiarze XXL, która przy pionowym ustawieniu oparcia osłania dziecko do samych stóp! Przy rozłożeniu siedziska trochę traci na zasięgu, ale i tak jest niesamowita. Odszyta z dwóch warstw materiału, posiada filtr UPF 50. Segment położony najbliżej oparcia można rozpiąć i uzyskać w ten sposób dodatkową wentylację. W budce znajdziecie też okienko do podglądania malucha. To działa w dwie strony, dziecko może podglądać także Was 🙂
Tak jak Wam już wspomniałam, w AFXT macie możliwość wpięcia sztywnej gondoli, a także adapterów na których zamontujecie fotelik samochodowy (Maxi Cosi Cabrio Fix lub Pebble, Cybex Aton, Be Safe Izi Go). Dzięki temu staje się on typowym wózkiem typu 3w1 (o całkiem przyzwoitej wadze poniżej 10 kg), który może posłużyć Wam przez cały okres wózkowania (z zastrzeżeniem, ze macie zamiar poruszać się głownie w mieście). Jest on nowością na rynku, stąd może tak wysoka cena. Niestety, mimo wszelkich innowacji wprowadzonych przez producenta brakuje mu jeszcze trochę do ideału. Podbijanie i lekkość prowadzenia pozostawiają nadal wiele do życzenia, a za całą resztę dałabym 5 z małym minusem. Szczególnie przypadł mi do gustu olbrzymi kosz, obszerna budka, fajny system składania oraz jakość wykonania.