Przybory toaletowe dla przedszkolaka
28 listopada 2016
Dogadanie się z dwulatkiem w łazience przypomina zaciekłe polityczne dyskusje. Zazwyczaj każda ze stron ma zupełnie inną wizję tego co aktualnie trzeba zrobić, a jeżeli nawet w minimalnym stopniu się ze sobą zgadzają, to na złość drugiej udają, że tak nie jest. Krótko na przykładach, choć pewnie dobrze to znacie z autopsji. Kiedy planujesz szybki prysznic, akurat wg dziecka jest czas na długą kąpiel z pianką. Kiedy Ci się śpieszy i masz dosłownie 2 minuty na ogarnięcie fryzury do przedszkola, to akurat Twój maluch nie chce słyszeć o czesaniu, bo szczotka ciągnie. Oczywiście, zapomnij o tym, że młodzież pozwoli Ci umyć sobie zęby! Jeżeli już w ogóle się zgodzi na ich mycie, musi to zrobić samodzielnie, i koniec! Na taką autonomię przy myciu zębów nie do końca jako rodzice możemy pozwolić. Z drugiej strony, kiedyś to dziecko tych wszystkich czynności musi się nauczyć i owszem ja jestem za tym żeby je w tym odpowiednio wspierać.
Znalazłam w tym celu 5 przyborów toaletowych, które dedykowane są dla najmłodszych dzieci i wspomagają je w nauce samodzielnego wykonywania czynności toaletowych. Mam także wrażenie, że moja córka, która brała czynny udział w wyborze ich kolorystyki oraz wzorów, chętniej zagląda do łazienki na swoją półeczkę.
Mały ręczniczek
To był pierwszy element, który pojawił się w łazience, dedykowany tylko i wyłącznie dla Ewy. Powiesiliśmy go dużo niżej niż pozostałe ręczniki tak aby Młoda miała do niego łatwy dostęp. Po samodzielnym myciu rączek (oczywiście pod nadzorem mamy) Ewa wręcz nie mogła się doczekać zdjęcia z haczyka ręczniczka. Poćwiczyliśmy w ten sposób także odkładanie rzeczy na miejsce, bo początkowo ręcznik nie koniecznie lądował tam gdzie trzeba. Mały ręcznik wykorzystujemy z sukcesem jako śliniaczek do mycia zębów, chroniący przed zabrudzeniem świeżo włożonej sukienki. No i co najważniejsze, ręcznik ratuje przypadkowo zalane podczas płukania włosów oczy, zawsze trzeba go trzymać gdzieś blisko. Nasze ręczniczki mają zalewie 25×25 centymetrów – taka prosta, mała rzecz była pierwszym przełomem w łazienkowych pertraktacjach.
Zestaw 3 Myjek Baby Ono, cena ok 27zł
Szczotka i kubeczek od Jack n’Jill
Domyślam się, że u Was jest podobnie i najczęstszą odpowiedzią na hasło “idziemy myć zęby” jest: “nie”! Jako @matkadentystka nie mogłam tego tak zostawić! Pojawienie się w domu samodzielnie wybranego, nowego zestawu do mycia zębów od Jack n’Jill wywołało u mojej dwulatki zaciekawienie, a to za sprawą kubka, który do tej pory nigdy nie używała. Zwieńczeniem obowiązkowego mycia zaczęła być zabawa w plucie, która z czasem przekształciła się w płukanie zębów. Samodzielna dwulatka oczywiście sama musi napełnić swój kubeczek wodą, żeby potem móc w imponujący sposób ją wypluć (oooo, tak daleko). Ponadto nowa szczoteczka Ewy od Jack n’Jill posiada wygodną w utrzymaniu w małej dłoni grubą rękojeść i widzę u córki coraz większe postępy w manewrowaniu po poszczególnych partiach zębów. Na koniec mycia obowiązkowo przechwytuję od Ewy szczoteczkę i poprawiam szybko całą jej pracę przy okazji głośno chwaląc jak ładnie umyła ząbki. Wiecie o co dziś rano miałam awanturę? “Mamo, zapomniałaś Ewie umyć ząbki”! UPS!
Przy okazji Wam jeszcze powiem, że Jack n’Jill to nie takie zwykłe produkty. Zarówno kubek jak i szczotka są całkowicie biodegradowalne! Co znaczy, że po ich użyciu, nie wyrzucamy ich do kosza, tylko kompostujemy. Z tego płynie nauka dla nas i naszych dzieci. Artykuły marki Jack n’Jill, naturalne kosmetyki oraz ekologiczne środki czystości znajdziecie w sklepie Eko Drogeria.
Kubek i szczotka Jack n’Jill , cena kubka ok. 30 zł , cena szczotki ok. 25 zł
Timer – minutnik – klepsydra
Kolejne wsparcie dokładnego szczotkowania zębów. Skoro Młoda zaczęła już całkiem nieźle manewrować szczoteczką to postanowiłam ten proces trochę przedłużyć. Moim wsparciem jest klepsydra która odmierzają trzy minuty. Ewa czerpię zabawę z samego faktu przekręcania klepsydry. Te przepisowe 3 minuty to dla dwulatka strasznie dużo czasu i oczywiście nie każę jej szczotkować przez cały ten okres zębów. Zazwyczaj w tym czasie wyrabia się Ewa ze swoim myciem jak i ja z poprawianiem po niej. Taki sam timer jak nasz znajdziecie w rossmanie – jest fajny bo łatwo można go przepiąć w różne miejsca (np. pod prysznic, jak kąpie się mąż!) i zabrać ze sobą w podróż.
Timer, cena ok. 7 zł
Naturalna gąbka od Lullalove
Zacznijmy od tego, po co dziecku gąbka do mycia, skoro można je umyć ręką. Tak niestety w bardzo szybki sposób znika z butelki płyn. Natomiast przy użyciu gąbki i wytwarzaniu przyjemnej, myjącej pianki zdecydowanie rzadziej będziecie kupować płyn do kąpieli. Gąbka od Lullalove przekonała mnie do siebie swoim rozmiarem idealnie dopasowanym do rączek przedszkolaka. Jest produktem całkowicie naturalnym także nie mam obaw co do jej składu. Poza myciem jest doskonałym towarzyszem zabaw w wannie.
Gąbka naturalna honeycomb od Lullalove, cena 25 zł.
Szczotka do włosów Michel Mercier Kids
Czyli moje wybawienie od porannych awantur o bolesne czesanie włosów. Ewa nie przepada za czesaniem (oczywiście tylko w domu, bo ze żłobka często wychodzi z wymyślnymi fryzurami upiętymi przez ciocię). Znalazłam zatem dla córki szczotkę, która nie ciągnie włosów. Poszczególne pęczki włosia kończą się na różnych wysokościach, mają różną grubość i różną średnicę, dzięki czemu delikatnie rozczesują splątane włosy. Ale to nie wszystko – przy wyborze szczotki musiałam zdecydować czy będzie używana ona do cienkich, grubych czy normalnych włosów, bo w zależności od tego włosie szczotki Michel Mercier Kids posiada różną miękkość. Zanim Ewa dostała swój kolejny łazienkowy gadżet, oczywiście osobiście przetestowałam szczotkę, a następnie zamówiłam u mojego Mikołaja taki drobiazg dla siebie za dobre sprawowanie. Szczotka posiada wygodny uchwyt, który mieści się idealnie w małej jak i dorosłej dłoni.
Szczotka do włosów Michel Mercier Kids, cena 39 zł
Nowe przybory toaletowe wzbudziły zdrowe zainteresowanie mojego dziecka, część z nich pomogła rozwiązać dotychczasowe problemy, które towarzyszyły nam podczas porannego pośpiechu. Pozostałe zachęcają do częstszych wizyt w łazience i ćwiczą samodzielne wykonywanie toaletowych czynności. Cieszę się, że małymi kroczkami udało mi się wypracować z Ewą łazienkowe porozumienie, poranne oraz wieczorne mycie stało się dla nas przyjemnością a nie przykrym obowiązkiem. A Wasze maluchy jak reagują na hasło: “idziemy się myć!”?