Magiczny Lublin
31 lipca 2015
Spontanicznie. W piątek decyzja i rezerwacja hotelu, w sobotę z rana pakowanie i wyjazd. Kierunek Lublin – dlaczego akurat tam? Po pierwsze jest w zasięgu dwóch godzin jazdy autem, a to optymalny czas na podróżowanie z Młodą, po drugie trochę go zignorowaliśmy podczas pierwszej wizyty kilka lat temu, ale to był początek naszej znajomości i generalnie wtedy niewiele poza sobą widzieliśmy. Po trzecie, i najważniejsze, magiczny i przyciągający Carnaval Sztukmistrzów.
Bo tu dużo pisać, Lublin wraz ze swymi zabytkami nas zachwycił, a uliczni artyści, kuglarze, którzy zjechali tu z całego świata, oczarowali swoimi umiejętnościami. Wszystko to pozostawiło duży niedosyt i już wstępnie w planach mamy, że w przyszłym roku znów się tu pojawimy. Pewnie nadal wiele wieczornych atrakcji pozostanie poza naszym zasięgiem, ale i tak warto się tu zjawić – te dwa dni zupełnie wystarczyły by zapomnieć o trudach minionego tygodnia, i naładować akumulatory na następny.
Pod zdjęciami znajdziecie namiary na kilka miejsc, które uprzyjemniły nam pobyt, a teraz zapraszam do obejrzenia fotorelacji. 🙂
A teraz obiecane informacje praktyczne – przez te dwa dni gościł nas Hotel Ilan, który mieści się w budynku po dawnej presitiżowej szkole rabinicznej, historycznym gmachu Jeszywas Chachmej . Przemiła obsługa, bardzo dobry stosunek ceny do jakości, poza łóżeczkiem dla malucha czekała na nas w pokoju jeszcze wanienka i nocniczek (a do tej pory tak się nie zdarzało). W hotelowej restauracji The Olive można spróbować dań kuchni żydowskiej (było pysznie i wcale nie dużo drożej niż na mieście!). Cały czas mam wątpliwości, czy wypadało przynosić Ewie do zabawy podczas posiłków świnkę, ale nikt nam nie zwrócił uwagi;). W podziemiach budynku czeka na Was sauna oraz siłownia.
Kolejnym odkryciem była restauracja Kardamon. Obsługa przemile nas potraktowała, mimo iż nie do końca tam pasowaliśmy, z notorycznie zwracającym na siebie uwagę dzieckiem, w strojach podróżnych i “dopieszczeni” pogodą – a na zewnątrz było 35 stopni. Panie dokładały wszelkich starań żebyśmy mogli spokojnie z mężem zjeść, a wierzcie mi było czym się rozkoszować, no i jeszcze ta zbawienna klimatyzacjia! Ewka dawała czadu, ale wspólnymi siłami udało się ją jakoś okiełznać. Zainteresowanych odsyłam na ul. Krakowskie Przedmieście 41 🙂 Warto!
Niestety było też jedno wielkie rozczarowanie – Ceska Pivnica, jakość potraw pozostawiała dużo do życzenia, a pani z obsługi na pytanie czy mają krzesełko dla dziecka odpowiedziała “nie sądzę”. Krzesełko znalazłam w drodze do toalety. Szkoda, i wierzyć się nie chce, że można spaprać vypražany syr. 🙁