Micralite Toro – piękno tkwi w środku!
27 sierpnia 2016
Micralite to brytyjska firma, posiadająca w swej ofercie bardo charakterystycznie wyglądające wózki. Dla niektórych ich design jest nie do przyjęcia. Innych zaś nie zraża wygląd i z zaciekawieniem podchodzą do tematu. Sama należę do tej drugiej grupy. W moje szpony jakiś czas temu wpadł model Toro w wersji 2w1, zaintrygowana byłam czy za tą niebanalną konstrukcją idą cudowne właściwości jezdne. Przeczytajcie sami co udało mi się ustalić.
Wózek który kupiłam to starszy model Toro sprzed 2011 roku. Różnice pomiędzy poszczególnymi rocznikami przedstawię Wam za moment w postaci tabelki. Na chwilę obecną w Polsce nie da się kupić nowego wózka, ponieważ dystrybutor wycofał się z rynku. Jeżeli zapragniecie mieć w swojej stajni Micralite, to możecie go ściągnąć zza granicy lub polować na używany egzemplarz, choć i z tym nie jest za łatwo.
Toro spokojnie może posłużyć na cały okres wózkowania. Od innych wózków typu 2 w 1 różni go to, że po przesiadce z gondoli nie będziecie nagle szukać lekkiej spacerówki, bo Toro właśnie nią jest! Po złożeniu zajmuje niewiele miejsca, jest lekki (poniżej 9kg!) i można go postawić pionowo.
Większość tych zasług można przypisać niebanalnemu stelażowi, który po rozłożeniu jest węższy od strony rodzica (rozstaw tylnych kół 38 cm) a szeroki z przodu (rozstaw przednich kół 55 cm). Nie jest łatwo opisać tą konstrukcję, dlatego musicie zadowolić się zdjęciami. Podczas jazdy cały stelaż Toro pracuje na wszelkich nierównościach lekko je pokonując, a dziecko zamiast podskakiwać w wózku, jest delikatnie bujane. Bezpośrednio na ramie rozpina się kubełkowe siedzisko, natomiast za pomocą adapterów można zamontować gondolę lub fotelik samochodowy z grupy 0.
To co rzadko spotykane w wózkach o tak niskiej wadze to wielkie (31 cm!), pompowane, tylne koła. Ich głównym zadaniem jest wyręczanie kół przednich, gdy te niedomagają tj.: podczas wciągania wózka po schodach, jeździe po plaży czy po wyjątkowo nierównym terenie. Przednie podwójne, piankowe kółka mają średnicę 15 cm i można zablokować je do jazdy na wprost. Generalnie w połączeniu z olbrzymimi tylnymi kolami bardzo dobrze sobie radzą, ale chcąc nie chcąc mają wady podwójnych kółek. Nie sprawują się najciszej na nierównościach i wciągają wszelkiego rodzaju szyszki, patyczki. Zamiast przednich kół można zamontować duże, pompowane koła do jazdy terenowej, ale trzeba je sobie dokupić osobno. Baz nich Toro idealnie nadaje się do jazdy po mieście, na szutrowych, ubitych drogach. To do czego mogę się jeszcze doczepić to fakt, że takie rozstawienie kół nie sprzyja wprowadzaniu wózka po podjazdach na schodach, choć mam wrażenie, że są one coraz rzadziej spotykane i wymieniane na szerokie rampy.
Są tacy którzy twierdzą, że wózek da się złożyć jedną ręką. Mi ta sztuczka się nie udała, może to kwestia tego, że mój wózek miał swoje lata, a może po prostu braku umiejętności. W wyniku pociągnięcia w górę za czerwoną dźwignię umieszczoną od strony rodzica chowamy przednią część wózka pomiędzy tylne koła. Aby tego dokonać trzeba wypiąć gondolę albo ustawić siedzisko spacerówki w najwyższej pozycji. O dziwo do rozkładania wózka używamy zupełnie innych guzików, i tu już nie ma mowy o jednej ręce, ponieważ trzeba równocześnie wcisnąć je po obu stronach i opuścić siedzisko jak najniżej. Te same guziki używane są do regulacji pochylenia siedziska dlatego wrócę do nich później.
Hamulec w Micralite Toro jest wyjątkowo duży i ciężko w niego nie trafić. Działa na oba tylne koła, bolec klinuje zębatki. Jedyne co mu mogę zarzucić to to, że podczas odblokowywania stopą nieuzbrojoną w zabudowane obuwie, nie jest najprzyjemniej walczyć z tym metalem. Na szczęście nie trzeba się długo siłować, bo zapadka działa lekko.
Kosz w Micralite Toro nie należy do najpojemniejszych ani najgłębszych, dodatkowo od góry ogranicza go element stelaża. Paczka pieluch oczywiście się zmieści, ale nie sugerowałabym go zabierać na duże zakupy. Dostęp do kosza jest łatwy, ale większe rzeczy zdecydowanie łatwiej ładować od przodu.
Poza stelażem charakterystycznym elementem wszystkich wózków Micralite jest kierownica, która przypomina rogi. Jej regulacja odbywa się wokół jej poziomej osi, która umieszczona jest na wysokości 95 centymetrów. W zależności od rocznika wózka, regulacje zwalniamy albo za pomocą klucza imbusowego (<2011), albo zacisku (>2011). Mój mąż preferował ustawienie rogów do góry, mi lepiej się prowadziło z rogami do siebie. Spodziewałam się, że taki wózek trzeba będzie prowadzić dwoma rękami, jak parasolkę, ale na szczęście się pomyliłam. Ta poprzeczna część nadaje się do prowadzenie równie dobrze, dzięki temu często mogłam spacerować jedną ręką prowadząc wózek, a drugą odpisując na wiadomości. Przy kierownicy znajdziecie bardzo fajny zapinany na zamek błyskawiczny organizer, który pomieści np.folię przeciwdeszczową, albo Wasze osobiste drobiazgi.
Gondola Micralite Toro
Z pozoru niewielka, w rzeczywistości woziłam w niej Mikołaja od 4 do 7 miesiąca. Jest zdecydowanie szeroka ale po środku odznaczają się zewnętrzne elementy do mocowania, które delikatnie przewężają materacyk. Wymiary od środka to: 71 cm długości, 36 cm szerokości o 18 cm głębokości. Gondola Micralite Toro zaopatrzona jest po bokach w uchwyty, dzięki którym można ją przenieść. Po użyciu można je schować w kieszonek po bokach. Od spodu przewidziano 4 plastikowe nóżki separujące dno od podłoża. Do gondoli Micralite Toro mam dwa zastrzeżenia. Po pierwsze: słaby zasięg budki, niedostatecznie chroniący przed słońcem, ale niewiele budek pod tym kątem mnie zadowala. Po drugie: to nieszczęsne przewężenie od wewnątrz o którym Wam pisałam wcześniej. To nie przeszkadza dziecku, ale mi osobiście się nie podoba. Wnętrze gondoli wysłane jest modnym ostatnio pikowanym materiałem, lubię takie wykończenie. Na zewnątrz można założyć osłonkę chroniącą przed wiatrem a także folię przeciwdeszczową.
Z ciekawostek- gondola Micralite pasuje do wózka Bugaboo Bee dzięki montażu na adapterach Maxi -Cosi.
Spacerówka Micralite Toro
To typowy kubełek o trzystopniowej regulacji pochylania. W praktyce moja dwulatka już długo by Micralite Toro nie pojeździła, natomiast półroczny Mikołaj miał jeszcze całkiem sporo miejsca. Siedzisko montowane wyłącznie przodem do kierunku jazdy, od przodu ograniczone piankowym pałąkiem- bardzo niedopracowanym elementem. Po pierwsze – przebiega on bardzo wysoko, zasłaniając maluchowi skutecznie widoczność. Po drugie: niewygodny system wypinania pałąka, wymagający od nas wpierw wyciągnięcia dziecka z wózka. A to chyba nie na tym powinno polegać? Z drugiej strony pałąk jest niezbędny do zamontowania osłonki na nóżki, której górną część wywija się na nim. Montaż osłonki jest szybki i łatwy. To fajna ochrona przed czynnikami meteorologicznymi, dobrze wspierająca niezbyt długą budkę. W siedzisko spacerówki bez problemu wepniecie śpiworek.
Skoro już przy budce jesteśmy, to lubię wożąc malucha przodem do świata, mieć ciągły podgląd na to co się z nim dzieje. W Micralite Toro brakuje jednak wizjera dla rodzica. Budka składa się z 3 segmentów, przy czym ostatni jest krótszy i siateczkowy. Z tego samego materiału wykonano także element maskujący łączenie siedziska z budką, zapewnia on przepływ powietrza i wentylacją. Zasięg budki w położeniu pośrednim i najbardziej pionowym siedziska jest wystarczający, natomiast w pozycji poziomej zdecydowanie brakuje jej jednego panela. Dookoła pierwszego materiałowego panelu przebiega zamek błyskawiczny, służy on do podpięcia folii przeciwdeszczowej.
Regulacja pochylenia siedziska w Micralite Toro odbywa się dzięki dwóm klipsom, które trzeba wcisnąć jednocześnie, a następnie ustawić w jednym z 3 położeń. Mechanizm działa lekko, płynnie i bezgłośnie.
Wózek posiada pięciopunktowe pasy bezpieczeństw, przy czym nie da się rozpiąć części naramiennej z biodrową. Pasy są parciane i nie mają tendencji do skręcania się. Połączenie klamer jest intuicyjne, nie trzeba się przy tym mocno gimnastykować. Wysokość pasów naramiennych można ustawić na dwóch poziomach.
Tak jak już pisałam – siedzisko do największych nie należy, moja dwulatka (żałuję, ale nie mam zdjęcia) długo by w nim nie pojeździła. Podnóżek jest dosyć krótki i to właśnie po nim najlepiej widziałam że Młoda dosyć wysoko już trzyma kolana. Nie zmienia to faktu, że Ewa tak samo jak jej brat, lubiła bardzo spacery w Toro.
Jeżeli się tylko przekonacie do wyglądu Micralite Toro, to gwarantuję Wam, że przejażdżka nim będzie dla Was przyjemnością. Jest lekki, zwrotny, wygodnie prowadzi się go jedną ręką, lekko podbija. Ze względu na to, że środek ciężkości wózka przesunięty jest mocno w tył, nie powinno się zawieszać na rączce ciężkich toreb. Za jego największą Wadę uważam niedostatecznie długie budki zarówno w gondoli jak i spacerówce. Poza tym, nie sprawiał mi w ogóle problemów, złożony zajmował mało miejsca w przedpokoju i jazda nim należała do czystej przyjemności. Micralite Toro idealnie wpisuje się w hasło “nigdy nie mów nigdy”. W życiu nie spodziewałam się, że ściągnę sama z siebie do domu takiego dziwoląga, i jeszcze pokażę się z nim na mieście. Pozostaje mi sobie tylko pogratulować sobie intuicji i ciepło wspominać naszego “byczka”.
