Bugaboo Donkey – nasza przygoda z idealnym wózkiem podwójnym
22 stycznia 2017
Dziś będzie nietypowo. Będzie o wózku, ale bez jego recenzji. Po ponad roku użytkowania powoli zbliżamy się do dnia rozstania z naszym Bugaboo Donkeyem – wózkiem o którym marzyłam, jak tylko zaczęłam myśleć o drugiej ciąży. Los był przychylny i nowe życie pojawiło się dosyć szybko, trochę dłużej poczekałam na Donkeya. Jak tylko zobaczyłam ogłoszenie sprzedaży wiedziałam, że będzie mój. Zdecydowałam się na używany egzemplarz ponieważ cena nowego była/jest dla mnie po prostu zaporowa. A ja się uparłam, że moje dzieci, z różnicą wieku 19 miesięcy, właśnie Donkeyem będą jeździć. Dlatego gdy tylko znalazłam atrakcyjną ofertę sprzedaży prawie w środku nocy kontaktowałam się z jej autorką by umówić się na odbiór.
Styczeń-Luty 2016
W styczniu na świecie pojawił się Mikołaj, spadł także pierwszy śnieg tej zimy a.d.2016, więc nasza wspólne przejażdżki odbywały się w dosyć trudnych warunkach. Na wózku uzbrojonym w duże pompowane koła nie robiło to jednak żadnego wrażenia, a z każdym miesiącem było coraz łatwiej.
Marzec-Maj 2016
To był najbardziej owocny w zdjęcia Bugaboo Donkey okres. Scrolujcie śmiało, dalej też jest tekst! 😉
Sierpień 2016
Latem z powodu licznych wyjazdów i dużej ilości wózków do testów mieliśmy z Donkeyem dłuższą przerwę od spacerów. Dlatego też pewnie umknął mi pomysł z kupowaniem budek letnich, choć byłam na nie mocno nastawiona.
Listopad-Grudzień 2016
Jesienią decydowanie już częściej spacerowaliśmy z ukochanym Bugaboo. Dni były coraz chłodniejsze wiec dosyć szybko w wózku pojawiły się ciepłe śpiworki. Mimo, że kilogramów do pchania przybywało, cały czas byłam w stanie prowadzić i manewrować wózek jedną ręką.
Dlaczego to koniec naszej przygody z Bugaboo Donkey?
Dziwnie to zabrzmi, ale po prostu nie potrzebujemy już tak wyspecjalizowanego wózka podwójnego. Na chwilę obecną zupełnie wystarczy nam podwójna spacerówka, bez obracanych siedzeń, składająca się w jednym kawałku i zajmująca zdecydowanie mniej miejsca w bagażniku. Pewnie brzmię bardzo racjonalnie, ale wbrew pozorom to jedno z trudniejszych moich wózkowych rozstań do tej pory! M.in. dlatego powstał ten wpis. W recenzji, która ma w miarę obiektywnie opisywać parametry wózka i wrażenia z jego użytkowania, nie ma miejsca na takie ckliwości, achy i ochy oraz kilkadziesiąt zdjęć z kilkunastu miesięcy wspólnych spacerów. Nasz Bugaboo Donkey spełnił już swoje zadanie, powoził moją dwójkę dzieci rok po roku. Syn mógł korzystać z szerokiej i długiej gondoli, zawsze miałam wygodny dostęp do dwójki dzieci i dobry z nimi kontakt wzrokowy. Codzienne zakupy bez problemu się mieściły w koszu, a podczas większych sprawunków Bugaboo Donkey z bocznym koszem nigdy mnie nie zawiódł.
Maluchy podrosły, zmieniły się nasze spacery i nasze potrzeby. Czas poszukać podwójnej, kompaktowej, idealnej spacerówki. W miarę lekkiej – o ile takie wymaganie w stosunku do wózka podwójnego można w ogóle wystosować. Nasze dni z Bugaboo Doney będę wspominać bardzo dobrze i powyższym wpisem chcę je sobie utrwalić.