Kees K2Go – wpis o tym, jak mały wózek poradził sobie zimą!
17 lutego 2017
Dziś wpis o prezencie, który sama sobie sprawiłam na gwiazdkę. Kees K2Go to wózek który pojawił się na rynku w zeszłym roku, zrobił niezłe zamieszanie, szybko się sprzedał i zbierał same pozytywne opinie. Bardzo chciałam go wypróbować i sprawdzić czy faktycznie jest taki fenomenalny jak do mnie docierało z każdej strony. Lekki (6,5 kg), niewielki po złożeniu (46 x 28 x 53 cm) i dużo atrakcyjniejszy cenowo od Babyzen Yoyo, nic dziwnego, że wzbudził takie zainteresowanie. Znajoma akurat redukowała na początku grudnia swoją flotę i miała na sprzedaż Kees K2Go w kolorze Multi Blue – stwierdziłam, że to dla mnie idealny prezent pod choinkę.
Po pierwszych przymiarkach, nieco się przestraszyłam, że z poważnymi testami będę mogła ruszyć dopiero na wiosnę, bo gdzie z takimi małymi kółeczkami wyjeżdżać na śnieg? Druga sprawa – jak wpiąć śpiworek, gdy po środku siedzenia tkwi T-bar (to ten charakterystyczny pałąk w kształcie litery T)? W myślach pogodziłam się, że pozostało mi kilka miesięcy włóczenia się z Keesem po galeriach, aż pewnego dnia… mój mąż urwał pałąk! Początkowo przeżyłam mały zawał, ale po chwili okazało się, że po prostu przypadkowo udało się mu go zdemontować 😉 Dlatego pamiętajcie, ZAWSZE czytajcie instrukcję do końca! Nic już nie stało na przeszkodzie, żeby wpiąć w wózek śpiworek i sprawdzić jak Kees K2Go sobie radzi w warunkach zimowych.
Uwielbiam takie pozytywne zaskoczenia. Zamortyzowany Kees nie zatrzymał się na pierwszej zaspie, dzielnie “wziął” pierwszy ostrzejszy podjazd, zaliczył kołami parę dołków i bardzo dzielnie się spisał w lekkich warunkach zimowych. Ja zbytnio się nie zmachałam podczas prowadzenia i w sumie to zatrzymał mnie dopiero mocno zaśnieżony trawnik i piach (na szczęście wózek jest bardzo lekki i zgrabny, i łatwo dało się go przestawić nawet z pasażerem na pokładzie). W dodatku dzieckiem wcale nie telepało na każdą stronę – amortyzacja okazała się być bardzo wydolna w połączeniu z lekko pracującym stelażem. Nie, oczywiście nie twierdzę, że Kees K2Go to typowa terenówka, ale nie zamykałabym go sztywno w kategorii “letnia podwieźdupka do galerii”. Małe (13,5 cm), piankowe kółka dały o sobie znać dopiero na kostce – jak można się było spodziewać terkotały. Z istotnych informacji, to przednich kół nie da się blokować do jazdy na wprost.
Hamulec w Kees K2Go umieszczony jest po środku pomiędzy tylnymi kołami. Mechanizm jest łatwy w obsłudze. Oczywiście nie jest to reguła, ale ja miałam tendencję do przypadkowego aktywowania go podczas spaceru co zazwyczaj kończyło się wbiciem kierownicy w brzuch.
Kierownica pokryta jest przyjemnym w dotyku, piankowym materiałem. Na jej środku umieszczono mechanizm składający. Nie posiada ona regulacji wysokości, jej stała wysokość to 102 cm od ziemi. Wózek lekko się podbija, jest dobrze wyważony. Ze względu na umieszczony po środku mechanizm składający wolałam prowadzić go dwoma rękami.
Co do składania wózka, da się to spokojnie zrobić jedną ręką, ale operacja wymaga wprawy! W odpowiedniej sekwencji należy wcisnąć na raz 3 guziki aby odblokować mechanizm – mała podpowiedź guziki wciskamy od najmniejszego do największego. Z boku wózka jest blokada zabezpieczająca przed rozłożeniem, ale nie zaskakuje sama, trzeba ją samodzielnie “aktywować”. Złożony Kees K2Go stoi samodzielnie.
Kosz zakupowy nie należy do największych, ale za to jest dosyć pakowny (przeszedł test paczki pieluch 😉 ). Dostęp do niego macie od przodu oraz od tyłu. W razie potrzeby można go zdemontować do prania – “przepiękna” aura zimowa sprzyja tego typu akcjom.
Siedzisko w Kees K2Go ustawione jest na stałe przodem do kierunku jazdy. Rozkłada się prawie na płasko, paskowa regulacja znajduje się na plecach oparcia. Z opuszczaniem nigdy nie miałam problemów, natomiast nie jest to najwygodniejszy w podnoszeniu system szczególnie gdy dziecko jest oparte. Dzięki paskom mamy możliwość ustawić oparcie pod dowolnym kątem pomiędzy bardzo przyzwoitym pionem a niemalże poziomem. Kees K2Go nie ma regulowanego podnóżka, ale ma za to podpórkę na buciki dla starszych dzieci.
Wymiary oparcia to 45 cm długości i 29 cm szerokości ( w ramionach) i 25 cm w miejscu “łamania”. Siedzisko ma 26 cm głębokości i 37 cm szerokości w najszerszym punkcie.Wizualnie oparcie może Wam się wydawać dosyć krótkie. Przy maksymalnym jego podniesieniu głowa mojej córki była ponad nim. Jednak gdy przyszła pora na drzemkę i rozłożenie wózka to okazało się że miejsca mamy wystarczająco dużo. To uwypuklenie w wezgłowiu na ostatnim zdjęciu to głowa dziecka, ale w grubej zimowej czapce i śpiworku.
Pięciopunktowe, rozdzielne pasy bezpieczeństwa można dowolnie wyregulować na długość. Wysokość pasów naramiennych można ustawić na jednym z 3 poziomów. Osłonka na pasy znajduje się tylko w części krokowej. Osobno można wpiąć stronę prawą i lewą, natomiast wypinanie wygodnie obsługujemy jedną ręką.
Dla Kees K2Go charakterystyczny jest pałąk w kształcie litery T. Mój Mikołaj go pokochał i nie było opcji, żeby nie trzymał na nim rączek jak na kierownicy (inne pałąki dotychczas ignorował). Gdy tylko chciałam go wyciągnąć i uchylałam pałąk zaczynała się zabawa w jego podnoszenie. Zanim go odpięłam z pasów to znów musiałam opuszczać pałąk! 😛 I tak w kółko! Ale ile przy tym jest radości 🙂 Regulacja odchylania znajduje się u nasady pałąka i jest banalnie prosta w obsłudze. O możliwości wypięcia T-baru pisałam Wam już na początku tekstu, ale jest jeszcze jeden aspekt warty poruszenia. Opuszczony T-bar nieźle zastępuje podnóżek – w połączeniu ze śpiworkiem spokojnie utrzymają nóżki dziecka.
Kolorowa budka nie ma może spektakularnego zasięgu, ale wystarczająco chroni przed słońcem bo jest dosyć głęboka. Umieszczona wysoko nad oparciem osłoni przed niepogodą również wysokie dzieci. Rozkłada się z cichym kliknięciem na końcu. Budka w Kees 2GO wyposażona została w siateczkowe okienko wentylacyjne przez które rodzic może także podejrzeć sobie śpiące dziecko.
Jak widzicie po zdjęciach kolor Multi Blue jest dosyć odważny, ale w ofercie holenderskiej firmy Kees ogólnie królują żywe barwy. Wersje Deluxe (Grey Linen, Blue Linen oraz Brown Leather) są nieco droższe, ale użyto w nich materiałów lepszej jakości a rączki pokryto ekoskórą. Za ten luksus trzeba zapłacić ok 990 złotych, a cena wersji podstawowej to 850 zł.
Kees K2Go czy Babyzen Yoyo?
Ciężko napisać tą recenzję bez chociażby małego porównania tych dwóch mikrowózków. Kees wygrywa z Yoyo większym koszem zakupowym, rozdzielnymi pasami, rozkładaniem prawie na płasko oraz opcjonalnym pałąkiem. Ale Yoyo nadal jest mniejsze w gabarytach i bardziej zwrotne. Jest także lepsze jakościowo ale… ponad dwa razy droższe. Osobiście wolę Yoyo, ale Kees K2Go nie bez powodu jest ciągle do niego porównywany – stanowi dla niego bardzo poważną konkurencję.
Z Kees K2Go możecie śmiało ruszać na podbój miasta a nawet okolicznej łąki. Z dobrą amortyzacją i lekkim podbijaniem z przyjemnością będziecie zdobywać okolicę, ale najbardziej pokochacie K2Go podczas urlopu. Nie zajmie on dużo miejsca w bagażniku, a Wy przez całe wakacje będziecie mieć do dyspozycji wygodną i funkcjonalną brykę, która powiezie nawet 15 kg starszaka.