Nietypowe zabawki

75152-491821159_2e00004a4e_oNieprzypadkowo dziś zrobiłam i opublikowałam na Instagramie zdjęcie Małoletniej w koszu na zabawki, bo dziś właśnie o zabawkach będzie notka. Całkiem spory ten kosz, nie? Mieści się w nim półroczne dziecko i jeszcze zostaje dużo miejsca! A jak wyjmiemy dziecko z kosza i położymy je spać, a pełna sił i wigoru matka raźnym krokiem wkroczy do salonu i z nudów postanowi posprzątać dobytek Małoletniej, to wtedy się okazuje, że z dnia na dzień w koszu zostaje coraz mniej miejsca. Mikołajki porządnie zasiliły nasze zabawkowe zasoby, a jeszcze gwiazdka przed nami.

Podejrzewam, że wkrótce będę musiała opracować jakiś plan zabawkowy, ograniczyć ich ilość, zdefiniować czym się będziemy bawić i jakie prezenty z jakich okazji są mile widziane a jakie nie. Eh, ale nie o takich zabawkach miało dziś być! Całą sprawa sprowadza się do tego, że generalnie kosz z zawartością jest nam całkowicie zbędny bo Małoletnia bawi się najchętniej:

  • silikonowa foremka do muffinków – matka pichci w kuchni, Młoda siedzi w swoim krzesełku i z zapałem obrabia silikon – zajęcia na pół godziny! A ja spokojnie mieszam, ubijam, dekoruję…
  • opakowanie kremu przeciw odparzeniom – przy toalecie na przewijaku, nie grzechotki, nie gryzaczki, nie misie najbardziej interesują Małoletnia, ale właśnie krem do pupy.
  • własne skarpetki – przepis na szczęście: najpierw uślinić, potem ściągnąć.
  • duży palec u nogi matki – już kilka razy młoda bawiąc się na macie z uporem maniaka przemieszczała się w stronę moich stóp, żeby tylko pochwycić mnie za palucha!
  • smartfon – trzymać, obracać, uślinić, nie ma nic lepszego. Jak znudzona i nieszczęśliwa by nie była na widok telefonu od razu wyciąga po niego ręce.
  • firanka – tylko kilka fikołków dzieli Młodą bawiącą się na macie od tej świątyni machania rączkami i pisków zachwytu.
  • pusta butelka – och, jakie to duże, fajne i ma taką super szorstką nakrętkę która przyjemnie drapie w dziąsełka!
  • smoczek – to nie tylko silikonowa wypustka, ale wspaniały gryzaczek, grzechotka i rzutka! Z pozycji obserwatora najfajniej  jest gdy Małoletnia nieudolnie próbuje go zainstalować prawidłowo w buzi: w poprzek, na odwrót, a jak jej się przypadkiem już uda, to nie potrafi go puścić i niechcący sama sobie go wyciąga!
  • aportowanie – gdy już jakaś zabawka łaskawie zostanie wybrana, to najlepiej ją daleko wyrzucić, tak żeby mamusia lub tatuś też mieli radość z przyniesienia jej z powrotem. I tak milion razy!
Jest też cała lista rzeczy którymi Młoda próbowała się bawić, ale rodzice uznali to za zbyt niebezpieczne, m.in. ładowarki, kapcie, chusteczki higieniczne. No i niestety zamiast śmiechu był płacz. A jak jest u Was? Wasze maluchy też mają swoich nietypowych ulubieńców? Też macie wrażenie, że spokojnie moglibyście się obejść bez połowy asortymentu sklepu z zabawkami?
Zdjęcie należy do Davida