Słowo na jesień

Jesień zazwyczaj kojarzyła mi się rozpoczęciem zajęć na uczelni, znowu nadchodziły miesiące kucia, kolokwiów, zaliczeń. Trzeba było rozstać się na dłużej z przyjaciółmi, którzy wyruszali na swoje uczelnie. Ostatnie wakacyjne wrześniowe wyjazdy wyjazdy były podszyte smutkiem, wizja nadchodzących miesięcy mnie dobijała, a deszczowa pogoda tylko potęgowała to uczucie.

To wszystko zmieniło się rok temu. Czułam się, jakby ktoś mi zdjął klapki z oczu, bo chyba ostatni raz tak cieszyłam się tą porą roku będąc w podstawówce – przy okazji układania bukietów z liści oraz tworzenia ludków z żołędzi i kasztanów. Spacery z kilkumiesięczną Ewą w wózku sprawiły, że przypomniałam sobie, jak piękne mogą być czerwono-złote drzewa, jak przyjemnie grzeje słońce w buzię gdy na dworze jest kila stopni powyżej zera, jak miły dla ucha jest szelest liści pod butami.

Ale zeszłoroczne jesienne zauroczenie to nic przy tym, co przeżywam w tym roku! Nie wiem, czy to ciążowe hormony, czy też wyjątkowo piękna aura, ale odbieram to wszystko sto razy mocniej. Pewnie te uczucia się potęgują, bo podobny entuzjazm czuć również od Ewki, zaliczającej swoje pierwsze spacery poza wózkiem. Kuca w liściach i stara się dotknąć każdego jednego, sprawdzając co to. Coraz śmielej się oddala, i niespecjalnie chce spacerować za rękę. Boję się takich eskapad w mieście, ale znalazłam na to rozwiązanie – na pewno Wam o tym napiszę już niedługo! Z drugiej strony Młoda uwielbia pchać swój wózek, co chwile robiąc przerwy, by dokładniej zbadać okolicę, w której się zatrzymałyśmy. Ci co obserwują nas na Snapchacie wiedzą o czym piszę, a tych co jeszcze nas tam nie widzieli serdecznie zapraszam – znajdziecie nas pod matkadentystka.

Gdy nie dopisuje pogoda towarzyszą nam książki, które od kilku tygodni cieszą się u Ewki niezwykłą popularnością (po kilku miesiącach totalnego ignorowania). Postanowiłam, że trochę więcej książkowych propozycji pojawi się również tutaj – z początkiem listopada spodziewajcie się pierwszego książkowego wpisu – propozycje będą pojawiały się minimum raz w miesiącu. Zaraz po “czytaniu”  ulubioną czynnością jest podziwianie świata przez okno. Tak więc liczymy brumbrumy, szukamy czy spacerują inne dzidzi. Największa ekscytacja jest jednak wtedy, gdy w zsięgu wzroku pojawi się auau.   Z okna podglądamy także wiewiórkę zbierającą orzechy. Z każdym dniem jak ubywa liści, widać ją coraz lepiej. Pracuje wyjątkowo pilnie i niestety coraz rzadziej się pojawia – szkoda, bo tak miło się podgląda przez okno rudą sąsiadkę. W zastępstwie za wiewiórkę zaczęły przylatywać do nas na balkon sikorki. Ewa przylepia wtedy nos do szyby i odciska na niej swoje małe rączki, ja zaś popijam ciepłą kawę delektując się chwilą spokoju. A jak Wam mija jesień?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA