Jak nie zbankrutować przy dziecku?
9 kwietnia 2016
Część par planując dziecko bierze pod uwagę czynnik materialny – i chwała im za to! Im szybciej przyszli rodzice zdadzą sobie z tego sprawę tym lepiej, bo będą mogli podjąć pewne kroki, które pozwolą uniknąć łez podczas oglądania stanu bankowego konta. Piszę ten post, ponieważ od jakiegoś czasu w moim najbliższym otoczeniu ma pojawić się wiele dzieci. Koleżanki już nie raz mi w żartach wypomniały, że najprawdopodobniej przeze mnie zbankrutują, a ich partnerzy pewnie niedługo opłacą jakiegoś hakera, żeby zablokowała moją stronę. Z perspektywy czasu patrząc chciałabym móc przeczytać właśnie taki post oczekując pierwszego dziecka. I choć mi nikt tego nie podpowiedział, to sama chętnie podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami po kupowaniu dwóch wyprawek.
- Kupując wyprawkę rozłóżcie koszty w czasie, nie zostawiajcie sobie wszystkiego na ostatnią chwilę. Z “grubszych” rzeczy, które będziecie musieli kupić (albo zorganizować) jest wózek, fotelik samochodowy oraz łóżeczko. Warto to rozłożyć, i kupować np. co dwa miesiące. Przeanalizujcie swój budżet, kalendarz (są miesiące bardziej pochłaniające pensję niż inne, np. grudzień) i zaplanujcie sobie co i kiedy.
- Dziecko nie potrzebuje samych nowych rzeczy – wiem, że początkowo ciężko to przełknąć i mówiąc szczerze sama pogodziłam się z tym faktem dopiero w drugiej ciąży. Po pierwsze – chcąc nie chcąc Mikołaj odziedziczył trochę rzeczy po Ewie, po drugie w międzyczasie udało mi się “upolować” kilka używek w świetnym stanie, za które zapłaciłam dużo mniej niż za sklepowe nówki! Generalnie maluchy w początkowych miesiącach swojego życia nie mają tendencji do “zajeżdżania” przedmiotów, więc odkupując (albo przejmując) od kogoś sprzęt nie jesteśmy skazani wcale na pogryzione, odrapane, połamane przedmioty. Często ludzie decydują się sprzedać np. łóżeczko ponieważ zmieniają wystrój mieszkania, lub się przeprowadzają – warto poświęcić trochę czasu i poszukać takich promocji. Ten punkt jak najbardziej dotyczy wózka dla dziecka. Przy kupowaniu powinniście nastawić się na odbiór osobisty – wtedy macie pewność, że dany towar faktycznie istnieje, i możecie go przed zakupem dokładnie sobie obejrzeć, a może też ponegocjować cenę. Z drugiej ręki zdecydowanie odradzam zakup fotelika samochodowego (nigdy nie macie pewności, że nie brał udziału w kolizji) oraz materacyka do łóżeczka (to po prostu nie higieniczne). Ze względów ortopedycznych nigdy też nie kupujcie starszym, chodzącym już dzieciom butów po kimś.
- Kupując używane przedmioty a potem je odsprzedając traci się dużo mniej (albo wcale!) niż pozbywając się rzeczy których jesteśmy pierwszymi właścicielami. To jak z nowymi samochodami, które tracą swą wartość automatycznie po wyjechaniu z salonu! Ba! Czasami w ten sposób da się nawet ubić interes, bo ktoś sprzedaje super rzecz nie znając jej wartości. Jeżeli będziecie sprytni i czujni odsprzedacie ją potem za więcej i jeszcze na tym zarobicie.
- Powinniście też wiedzieć, że czasem warto zainwestować w markę – zaobserwowałam to odsprzedając ciuszki dla dzieci. Znane i nieco droższe marki zniknęły z moich aukcji w pierwszej kolejności, mimo, że jakościowo i cenowo niekiedy często wypadały gorzej od tych mniej popularnych ubranek. Ludzie lubią metki, szukają konkretnych firm, w taki sposób np.szybciej pozbędziecie się za małych ciuszków i zyskacie fundusze na zakup nowych.
- Zróbcie sobie dwie listy. Pierwsza to must have, z rzeczami które trzeba bezwzględnie kupić. Druga zaś będzie Waszą “wish list”. W obu mniej więcej wypiszcie sobie koszty wynotowanych punktów. Najpierw skupcie się na pierwszej a dopiero później weźcie się za realizaję drugiej . Często pewnie będziecie pytani przez rodzinę, znajomych czy czegoś przypadkiem nie potrzebujecie. Mając takie listy nie będziecie się zastanawiać! Nie krępujcie się zapytać obdarowywującego o budżet – zawsze wtedy będzie łatwiej przydzielić mu któryś z punktów listy. Gdy jednak Was to krępuje zawsze możecie podać mu kilka pozycji z różnych kategorii cenowych.
- Kupujcie przez internet. Taka prawda – ciężko znaleźć niższe ceny niż w sklepach internetowych, które dodatkowo często organizują dodatkowe kilkudniowe promocje z okazji świąt, nowych pór roku itp.. Choć to nie fair wobec sklepów stacjonarych, często oglądam u nich po prostu interesujące mnie rzeczy, i gdy decyduję się że chcę je kupić, to sprawdzam czy w necie nie ma taniej. W 99% przypadków tak jest. I jeżeli tylko nie potrzebuję danego przedmiotu na już, wolę poczekać te kilka dni na kuriera. Albo i kilkadziesiąt – jeżeli znajdę coś na Aliekspres.
- Szukajcie rabatów. Na blogach, czy w internetowych magazynach dla przyszłych rodziców często można natknąć się na hasła promocyjne – m.in. dlatego warto obserwować parentingową część blogosfery, facebookowe funpage czy konta na Instagramie. Tak, wiem, że takie śledzenia sprawia, że lista numer dwa z punktu piątego się wydłuża, ale przynajmniej znacie rynek i żaden gadżet sprawiający, że maluch cudownie zacznie sam usypiać (wart każdej kasy;) ) Was nie ominie. Promocyjne ceny możecie też znaleźć podczas targów dla rodziców i dzieci – takich jak Mamaville, to też zawsze dobra okazja, żeby zobaczyć na żywo interesujące Was produkty.
- Czas na gratisy! W wielu miastach organizowane są darmowe warsztaty dla rodziców, podczas których sponsorzy rozdają swoje produkty. Zawsze też można coś wygrać w losowaniu na końcu spotkania – już kiedyś Wam o tym pisałam, tak więc poza bezcenną wiedzą do domu można przynieść kilka fantów. Warto także brać udział np. w Instagramowych konkursach, które często gęsto wymagają od Was opublikowania plakatu konkursowego. Reszta to kwestia losu!
- Kilka fajnych fantów można zgarnąć uczestnicząc w giełdy rzeczy dla dzieci. Są to taki spotkania na których ludzie wymieniają się rzeczami – trzeba tylko poznać i dostosować się do reguł paniujących na imprezie. Czasem jest to wymiana za pieniądze, czasem to tradycyjna zamieniacie, ale zdaża się też, że po prostu ktoś odstępuje swoje rzeczy i nic za to nie chce!
- Zaoszczędzić pieniądze (ale niekoniecznie czas) można decydując się kupić wielorazówki – ich początkowy koszt jest faktycznie dużym wydatkiem, ale na przestrzeni kilkudziesięciu miesięcy wychodzą zdecydowanie ekonomiczniej. Mam tu na myśli wielorazowe pieluszki oraz wkładki laktacyjne.
Mam nadzieję, że te kilka punktów zapobiegnie zrujnowaniu Waszego domowego budżetu w związku z pojawieniem się dziecka. Prawda jest taka, że w szukaniu oszczędności trzeba się trochę napracować. Kosztem jest nasz czas, ale na prawdę warto poświęcić kilka godzin: na porównanie ofert, wybranie najlepszej, kontakt ze sprzedającym, negocjację rabatu, obserwację rynku. Waszą nagrodą będzie m.in. satysfakcja z upolowanej promocji.
I jeszcze jedno odnośnie konkursów i wygrywania w nich rzeczy 🙂 Do końca dzisiejszego dnia (10.04.16) możecie wygrać fantastyczną i wielozadaniową matę Play&Go, która m.in. przyspieszy sprzątanie zabawek dziecka. Wkrótce napiszę Wam o niej coś więcej, a dziś w raz ze sklepem Nashka.pl zapraszam Was do udziału w Instagramowym konkursie. Na zdjęciu macie szczegóły akcji. Przypominam tylko, że Wasz profil musi być publiczny, żebyśmy mogli wybrać zwycięzkie zdjęcie, które zostanie nagrodzone matą w dowolnie wybranym kolorze. Trzymam kciuki za bałaganiarskie zdolności Waszych dzieci 😀