Lodger Skier – najfajniejszy kombinezon dla niemowlaka
27 października 2016
W swojej matczynej karierze przerobiłam już z dzieciakami nie jeden kombinezon. Pojawiło się parę tekstylnych propozycji z sieciówek, kombinezon z Lidla, kultowa Reima oraz ON. O moich zeszłorocznych kombinezonowych typach możecie poczytać w TYM wpisie, natomiast dziś chcę Wam przybliżyć swojego faworyta, który upolowałam w promocji na Limango. Idał popośród kombinezonów dla dzieci do pierwszego roku życia.
Lodger Skier
Kombinezon Lodger Skier dostępny jest w sklepach w ośmiu kolorach, które pięknie komponują się z innymi (kultowymi!) produktami marki Lodger. Podczas zakupów do wyboru mamy 2 rozmiary: 3-6 oraz 6-9 miesięcy. W zeszłym roku, w listopadzie, czekając na narodziny mojego syna zdecydowałam się na mniejszy kombinezon. O dziwo posłużył mojemu Mikołajowi od 2 do… 9 miesiąca życia! Czyli w centymetrowej rozmiarówce od 62 do 74. Oczywiście początkowo Mikołaj “topił się” w kobinezonie, zaś pod koniec okresu użytkowania ubranie go wymagało nie lada krzepy. Walka toczyła się o ciepłą atmosferę podczas jesiennych spacerów. Dziś odebrałam na poczcie śpiworek w rozmiarze 6-9 miesięcy. Mikołaj noszący 74 (w porywach na 80) ma w nim komfortowe warunki, także liczę na to, że tym sposobem będziemy używać Lodger Skier do końca zimy.
Pewnie zastanawiacie się co takiego może być w kombinezonie dziecięcym, że warto poświęcić mu całą notkę. Lodger Skier zgarnia w swojej kategorii bardzo dużo plusów. Moim zdaniem na pochwałę zasługuje takie proste rozwiązanie jak zapinanie kombinezonu na zamek błyskawiczny. Suwak przebiega od szyi do lewej nogawki. Usprawnia to ubierania dziecka o parę ładnych minut, a także przyspiesza awaryjne przewijanie. W kombinezonach tekstylnych często miałam do czynienia z napami, które wyprowadzają mnie jak mało co z równowagi. Często pod koniec zapinania okazywało się, że przez przypadek coś pominęłam i że muszę cały proces przeprowadzić od początku. Oczywiście z płaczącym, wiercącym się dzieckiem.
Druga zaleta Kombinezonu Lodger Skier to wywijane rękawiczki/mankiety rękawów, które rewelacyjnie sprawdzają się u tych najmłodszych, jeszcze niezbyt aktywych dzieci. Z nimi macie pewność, że maluszkom nie zmarzną rączki. W nogawkach ukryte są ściągacze, uszczelniające kombinezon przed utratą ciepła.
Moim ulubionym elementem są zapinane na rzepy buciki. Część kombinezonów ma od razu zabudowane nogawki i nie jest to złe. Nie wiem jak Wy, ale ja miałam problem z jesienno-ziowym obuwiem dla takich niechodzących maluchów (a głupio w jesień wozić dziecko w samych skarpetkach). Tu w zestawie z kombinezonem otrzymuję cieplutkie buciki, które z sukcesem mogę wykorzystać w innych warunkach i stylizacjach . Zakłada się je bajecznie łatwo – wszyscy którzy próbowali kiedyś włożyć bucik na niemowlecą stopę wiedzą jakie to czasem wyzwanie. W dodatku są dla niechodzącego jeszcze malucha bardzo wygodne. Aby zapobiec zgubieniu Lodger zaprojektował przy nogawkach kombinezonu pentelki, do których przyczepiamy buciki. W wersji 6-9 miesięcy buciki od spodu posiadają antypoślizgowe gwiazdki.
Materiał z którego uszyty jest Lodger Skier to dwie warstwy mięciutkiego i bardzo przyjemnego w dotyku polarku, który poddany został specjalnej obróbce wodnej. Warstwa zewnętrzna ma wytłoczone małe gwiazdki a na rękawach przyszyto gwiazdkowe aplikacje z kontrastowego koloru polaru. Materiał jest łatwy do utrzymania w czystości, szybko schnie po praniu. Cechuje się wysoką oddychalnością – sporadycznie udawało mi się wyciągnąć z wózka spoconego Mikołaja. Gdy tak się zdarzało, wystarczyło przy następnej okazji zredukować ilość ubrań lub zrezygnować ze śpiworka (niestety mam tendencje do przesadzania jeżeli chodzi o ilość warstw, w które ubieram dzieci). Z kombinezonu za to nigdy nie zdarzyło mi się wyciągnąć zmarzniętego dziecka.
Dzięki wykorzystaniu polaru, kombinezon Lodgers Skier jest bardzo lekki i cienki, a mimo to cały czas ciepły. Na pochwałę zasługuje również ładnie dopasowany do najmłodszych użytkowników krój – to wszystko dzięki ściągaczom umieszczonym po bokach w talii. W detalach przewidziano nawet pętelkę za którą można powiesić kombinezon na haczyku – mała rzecz a cieszy!
Za największą wadę kombinezonu Lodger Skier uważam brak możliwości odpięcia kaptura. Osobiście wolę czapeczki na głowie i uważam, że ten marszczący się pod szyją kawałek materiału można by było spokojnie odczepić. Druga wada to… jego cena. Nie jest to najtańsza propozycja na rynku, koszt kombinezonu to ok 189 złotych. Warto polować jednak na promocje (na Limango zapłaciłam 142 zł), rabaty w sklepach internetowych oraz używane egzemplarze, które chodzą po ok. 80-100 zł.
Jeżeli szukacie więc, wygodnego, funkcjonalnego i ciepłego kombinezonu dla swojego noworodka, to z czystym sercem mogę polecić Wam Lodger Skier. W okresie jesiennym i wczesnowiosennym skutecznie samodzielnie chroni przed niskimi temperaturami. natomiast w połączeniu z śpiworkiem daje ciepły, wygodny (no i piękny) zimowy zestaw. Wiem co mówię, kupiłam go już dwa razy 😉