Moje myki, czyli jak robić, żeby się nie narobić…

164H

Jakaś niemoc twórcza ostatnio mnie ogarnęła. Pod kopułką krąży wiele tematów, ale nie mam siły przelewać ich na klawiaturę. Większość energii poświęcam na zajmowanie się Ewą, reszta rzeczy leży odłogiem i czeka na lepsze czasy. No co. Każdy może mieć gorszy okres!  Całe szczęście, że żyjemy w czasach które dają możliwość ułatwienia sobie wielu rzeczy, a to głównie dzięki internetowi. I to nie jest post tylko o macierzyństwie. To jest post o tym jak robić, żeby się nie narobić. Moje leniwe myki 😉

1. Zakupy online

Jak to działa, że wszystkiego zaczyna brakować na raz? W jednym czasie kończy się chemia, spożywka, zgrzewki z napojami, artykuły higieniczne a o pustym zamrażalniku nie wspominając! Większy shopping = dużo czasu = zmarnowane popołudnie. Nie lepiej w tym czasie byłoby iść na wieczorny spacerek całą rodzinką? Gdy wiszą nade mną wielkie zakupy, wolę wszystko wyklikać  online i poczekać na dostawę następnego dnia. Ja nie muszę dźwigać, ogarniać wózka, dziecka, i biec na drugi koniec sklepu “bo jeszcze tego zapomniałam”. Nie mam też wyrzutów, dodając do koszyka kolejną zgrzewkę wody, bo wiem, że pan dostawca ma specjalny wózeczek na który wrzuci wszystkie pudła i podwiezie mi je pod same drzwi. Po jakieś drobiazgi, świeże pieczywo czy sezonowe owocki lubię zajrzeć podczas spaceru, natomiast za godzinę w markecie serdecznie podziękuję.

2. Obiad

Bywa i tak, że niemoc twórcza dopada w kuchni. Albo Ewa ma gorszy dzień, albo ja z agresją reaguję na widok kuchenki. W ogóle to jestem zwolenniczką gotowania na zapas i zamrażania nadmiaru, ale są takie dni że z ulgą chwytam za telefon i dzwonię po sushi czy pizzę. Niedaleko mam też kilka knajpek z bogatą ofertą lunchową, i jestem pewna, że za 18 złotych nie ugotowałabym sobie tak urozmaiconego trzydaniowego posiłku.

3. Dostawa gratis, darmowy zwrot

Nie znam się jakoś specjalnie na modzie, ale znam się na sklepach w których znajdę ciuchy w swoim rozmiarze. A jeżeli mam możliwość zapoznać się z ich kolekcją online (nierzadko bogatszą niż na sklepowych półkach!) to czemu nie skorzystać? Klika się łatwo, potem boli płacenie:/ Kilka dni później mamy święte święto kuriera, i przymierzanie – bez stania w kolejce, oszukujących luster, niecierpliwiącego się męża i płaczącego dziecka.  Nie ten rozmiar? Zły fason? Nie twój kolor? 30 dni na darmowy zwrot! Dziękuję.

4. Suchy szampon

Nie ważne dlaczego nie umyłaś włosów. Ważne, że za 10 minut musisz wyjść i wyglądać jak człowiek. Nie raz ratował sytuację, przetłuszczoną grzywkę i ogólne samopoczucie. Podobno dobrze działa też talk – chyba będę musiała na próbę podkraść Ewce 😉

5. Słoiczki

Bolączka mojej teściowej. Niespełnione marzenie mojej mamy z czasów gdy miała dwójkę małych dzieci. Oczywiście początkowo planowałam gotowanie dziecku z cudem zdobytych ekowarzyw, Thermomix miał generalnie zrobić wszystko sam. Ewa zweryfikowała moje plany, moja zupka jest be, a słoiczkowa cacy. A najlepiej to zjeść zupkę ze słoiczka a potem jeszcze poskubać mój obiad. Generalnie Ewa jest bardzo otwarta na nowe smaki, cieszę się że codziennie mogę jej zaproponować coś nowego, przygotowanego pod ścisłą kontrolą z ekologicznych upraw do których zwykły śmiertelnik nie ma dostępu… No dobra, od czasu do czasu ugotuję coś dziecku, i to z coraz większymi sukcesami, ale nie jestem jej w stanie zaproponować dzień w dzień takiej różnorodności dań jaką ma dzięki ofercie działu dziecięcego.

A Wy jakie sztuczki stosujecie, żeby ułatwić sobie życie z dzieckiem w domu?