Podróże małe i duże

Święta, święta i po świętach. Jeszcze tydzień temu, zupełnie nie czułam, że już zaraz trzeba będzie szykować koszyczek, sprostać wyzwaniu pochłonięcia dwóch śniadań wielkanocnych i naleźć zakurzony pistolet na wodę. O nadchodzącej Wielkanocy przypominały mi rozmowy telefoniczne z mamą, podczas których  ustalałyśmy jaka sałatka wyląduje w tym roku obok tradycyjnej jarzynowej, kto najpiękniej udekoruje mazurki (JA 😀 ), oraz jak robić, żeby się specjalnie nie narobić.  Przyzwyczaiłam się już, że świąteczny nastrój dopada mnie dopiero w trasie do rodzinnych Kielc. Rok temu, jak to miałam w zwyczaju w ciąży, całą drogę przespałam. Tym razem miałam pokonać całą trasą sama z Ewą, i nie ukrywam, że byłam tym faktem przerażona. Zazwyczaj jadę sobie z tyłu (tak jak teraz, kiedy piszę te słowa), i dopóki córka nie uśnie to mam się kim zająć. Bez większych problemów pokonuję z dzieckiem krótkie trasy samochodem, a tym razem bez tatusia miałyśmy przejechać wspólnie, w ciszy i w spokoju 160 km. Właśnie, w ciszy i w spokoju – nic mnie bardziej nie rozprasza na drodze, jak wyjące z tyłu dziecko. I aby tego uniknąć mam kilka zasad których się trzymam oraz kilka akcesoriów bez których takiej podróży sobie nie wyobrażam:

Lusterko na zagłówek

Mój absolutny numer jeden w podróży, szczególnie gdy jedziemy z Młodą same. Bez problemu mogę podejrzeć co się dzieje z tyłu u mojej pasażerki. Czy płacze, bo wypadł smoczek, bo czapka zsunęła się na oczy, a może sytuacja jest dużo bardziej dramatyczna i lepiej szukać szybko jakiegoś miejsca parkingowego.

IMG_0297

Zasłonki na szyby

Nic nie potrafi tak rozwścieczyć mojej córki jak słońce świecące prosto w oczy, a że mam raczej zapobiegliwe podejście to na szybach zagościły jaszczurki. Początkowo przed promieniami chroniła nas pieluszka przytrzaśnięta w oknie. Teraz przymierzam się do ciemniejszych rolet, jako że pierwsze wiosenne słońce udowodniło, że dotychczasowe zasłonki nie dają ochrony na poziomie zadowalającym moje dziecko. A może macie coś do polecenia?

IMG_0300

Drzemka

Wszyscy wiedzą, że dziecko w samochodzie śpi jak aniołek. Ale tylko pod jednym warunkiem: że przed chwilą się nie obudziło i zdecydowanie bardziej wolałoby wspinać się po meblach niż siedzieć grzecznie przypięte pasami w jednym miejscu. Tak więc dalsze podróże tylko w czasie drzemki, albo nocą, już po kąpieli i w piżamce.

Smoczek

Ewa dostaje smoczek w dwóch sytuacjach: gdy idzie spać oraz gdy ruszamy w podróż. Nie ma smoczka, jest awantura. Jest awantura, ja nie mogę skupić się na prowadzeniu. Tak więc profilaktycznie smoczek w dzióbek.

IMG_0305
No i telefon, który nie ma konkurencji jeżeli chodzi o uspokajanie 😉

Awantura

Bywa i tak, że młodzież ma w nosie, to że teraz trzeba właśnie siedzieć grzecznie w miejscu. Wtedy rodzic który akurat jedzie z tyłu musi wykazać się nie lada pomysłowością. My w pierwszej kolejności dajemy wodę do picia, to zawsze odwraca na moment uwagę i pozwala się wyciszyć. Często po przebudzeniu okazuje się, że Ewka jest głodna, więc przyodziewamy ją w śliniak, wyciągamy pyszny obiadek i odstawiamy karmienie. Wcześniej, gdy wiedziałam, że podróż będzie trwać dłużej niż 2 h, zawsze miałam przygotowaną butelkę z odciągniętym mlekiem. W torbie mamy kryje się też kilka zabawek i książeczek, które mają umilić podróż. Przy awanturze pomaga też… rozbieranie! Nie ma nic gorszego niż krępujące ruchy ubranie (bierzcie to też pod uwagę szykując się do wyjazdu), a pozbycie się czapki, kurtki, a nawet skarpetek potrafi zdziałać cuda. W ostateczności odpalamy youtuba i puszczamy piosenki dla dzieci. Bywa też tak, że jadę sama i nie mogę wykorzystać opisanych wcześniej metod. Wtedy zaczynam śpiewać, i tak też było przy okazji naszej czwartkowej wyprawy do Kielc. Pobudka w Szydłowcu, ale przed Skarżyskiem Ewa znów spała. A gdy powyższe metody nie pomagają, wtedy nie ma przeproś, trzeba się zatrzymać.

Tak to bywa, że jak pojawia się dziecko, auto przechodzi nie małą metamorfozę, o ile w ogóle nie dochodzi do wymiany na bardziej rodzinny model. Oprócz fotelika samochodowego, debiutujący rodzice kupują wiele akcesoriów. Na tylnej szybie ląduje tabliczka z informacją o młodym pasażerze, boczne zaś przyozdabiane są wspomnianymi już wcześniej bajkowymi zasłonkami. Z czasem pojawia się organizer na przydatne w podróży drobiazgi, uchwyt na tablet który umili maluchowi czas ulubioną bajką, różnego rodzaju stoliki na których dziecko gdzieś między Tarczynem i Radomiem namaluje dzieło swego życia. Wszystko to po to, by wynagrodzić  skrępowanie pasami, umilić godziny spędzone w podróży, i wreszcie żebyśmy sami w mogli skupić się na bezpiecznej jeździe.

Zbliża się sezon urlopowy, w tym roku planujemy trzy większe wyjazdy, najbliższy już za dwa tygodnie. Przygotowania do niego odkładałam na “po świętach” i teraz najprawdopodobniej wpadnę w jakiś amok! Dzisiejsza notka jest więc pierwszą z serii o podróżowaniu z najmłodszymi.