Gadżetowe rozczarowania 2015

accidental-slip-542551_1920

Opisuję Wam często gadżety, które ułatwiają mi trudy macierzyństwa – skracają czas potrzebny na wykonanie różnych czynności, rozwiązują problematyczne aspekty, albo są po prostu ulepszoną wersją tradycyjnego rozwiązania. Przy tak bogatym rynku branży dziecięcej, co chwilę wpadamy na jakieś nowości, rewelacje, “musthavy”, które niestety po zakupie okazują się nietrafioną inwestycją. Mi też się to zdarza, choć po tym co Wam najczęściej prezentuję moglibyście wynieść błędne wrażenie. Ciężko się jednak przekazuje smutne wieści, i niechętnie podchodzę do pisania takich wpisów. Z drugiej strony takie posty też muszą powstawać, chociażby, żeby przed zakupem ktoś miał szansę zastanowić się jeszcze raz czy warto na pewno wydać na to pieniążki. Zbliżający koniec roku jest idealnym czasem na podsumowania, zarówno te pozytywne jak i negatywne, tak więc, żeby to przykre doświadczenie mieć już za sobą, dziś krótka lista moich nietrafionych inwestycji. Kolejność przypadkowa.

Łyżeczka 360 Beaba

beaba 360Samodzielne odżywianie się mojego dziecka, to moje jak dotąd niespełnione marzenie. Owszem, z serkiem sobie jako tako poradzi, bo się klei do łyżeczki, chętnie też pracuje widelcem, ale o samodzielnym zjedzeniu zupy nie ma mowy. Z pomocą miała przyjść ta łyżeczka właśnie. Tzn. cudów się nie spodziewałam, ale liczyłam, że będzie dobra do trenowania ruchu ręką, a przy okazji uda się umieścić jakiś smaczny kąsek w buzi. Niestety się przeliczyłam. Moja Młoda ma problem z uchwyceniem łyżki w miejscu specjalnej walcowatej rękojeści, w której obraca się cały mechanizm. Najchętniej łapie ten zagięty koniec. Drugi minus za bardzo głęboki kształt części nabierającej pokarm, maluchom ciężko się z niej zgarnia jedzonko. Bardzo kiepsko wydane 29 zł.

Miseczka z przysawką Boon Catch

boon catch

Kolejny niewypał w kategorii samodzielne odżywianie – w sumie to w tej dziedzinie będziemy się dziś głownie obracać. Miseczka z przyssawką, która powinna utrzymać miskę w jednym miejscu, zapobiegając w ten sposób wylewaniu/ wysypywaniu przez dziecko zawartości. Dodatkowy gumowy brzeg ma wyłapywać jedzonko, które spadnie w drodze do buzi – i jak do tej funkcji nie mam zastrzeżeń, tak do tej pierwszej owszem. Miska notorycznie odkleja mi się od tacki krzesełka i nawet po przetarciu na wilgotno obu powierzchni po pewnym czasie dochodzi do odessania. Nie jest to niestety czas wystarczający na zjedzenie posiłku, i po kilku chwilach Młoda beztrosko może sobie przestawiać całość. Szkoda, straszna szkoda, a wydawałoby się, że to będzie dobrze wydane 47 zł.

Bidon Swig Tall Boon

bidon swig tall

Ucieszyłam się widząc go w promocji w TK-maxx. Ewka w sumie go lubi, i nadal używa, ale wg mnie za takie pieniążki powinien być trochę lepiej dopracowany (na szczęście zapłaciłam w promocji 16, zamiast 38 złotych). Obracana klapka lubi spadać, a jej zamykanie wiąże się z wgnieceniem silikonowego ustnika. Nieprzemyślany jest także system odpowietrzania, który znajduje się ok 1,5 cm od “Dziubka”. Gdy przypadkiem znajdzie się on pod wodą (wystarczy, że dziecko źle przyłoży bidon do ust- czy to dużo?) nie ma odpowietrzania i woda nie leci. I choć podoba mi się jego kształt, to niestety nie polecam (zarówno w wersji short jak i tall).

Butelka Life Factory

lifefactory

Oh, jak ja się na tą butelkę napaliłam! Przecież jest taka śliczna, szklana, modna i polecana. Proporcjonalnie wielkie do poziomu zafascynowania było moje rozczarowanie, które nastąpiło przy pierwszym porannym posiłku. Ewka od jakiegoś czasu marudziła i nie chciała pić porannego mleczka, ale jak zobaczyła tylko tą butelkę to dostrzegłam błysk w jej oku! Zapowiadało się dobrze, a od samego początku było pod górę. Słabo widoczna miarka na butelce. Jest, ale trochę trzeba wytężyć wzrok, żeby dobrze wycelować z ilością. Mikrofalówka, w której podgrzewam wodę na mleko oraz butelka są niekompatybilne – przeszkadzał grill, butelka się wywraca. I pewnie rozważyłabym wymianę kuchenki mikrofalowej gdyby nie kolejne wady: nasypanie miarką mleka w wąski otwór na prawdę wymaga nie małej precyzji. Nawet z dystrybutora jest ciężko przesypać MM ponieważ otwory są niemalże tych samych rozmiarów i ciężko jest wytrząsnąć proszek. W końcu gdy udało się wszystko zmontować i podać dziecku to okazało się, że młoda nie radzi sobie z trzymaniem butelki, która najzwyczajniej w świecie jest dla niej za ciężka. Wielki smutek i wyrzucone 70 zł. Pocieszam się tym, że od czasu do czasu służy nam jako bidon, i po cichu liczę, że przy karmieniu Młodego jakoś się jeszcze dotrzemy.

Ostatni punkt jest dla Ciebie drogi czytelniku! Dla dobra naszych portfeli, koniecznie podziel się z nami informacją jaki zakup Cię w tym roku rozczarował – szczególnie jeżeli dotyczy on branży dziecięcej. Możesz to zrobić za pomocą komentarza poniżej, lub mailowo – mój adres znajdziesz w zakładce kontakt. Zobowiązuję się do przekazania reszcie świata informacji od Ciebie 🙂 No i życzę Ci jak najmniej nieudanych inwestycji w 2016 🙂